Każde środowe spotkanie na Pradze rozpoczyna się czytaniem fragmentu ewangelii i listów apostolskich oraz krótkim ich omówieniem. Ostatnio mieliśmy jednak trzy spotkania, podczas których mowa była tylko o listach – listach apostoła Pawła do Koryntian. Pierwotnie miały to być dwa spotkania, ale okazało się, że Apostoł wzbudza dziś nie mniejsze dyskusje niż za czasów swojego nauczania i trzeba nań poświęcić więcej czasu.
Warto uświadomić sobie wyjątkowość apostoła Pawła. Nie był on jednym z dwunastu towarzyszących Chrystusowi apostołów. Nie pochodził z Galilei (północna część Palestyny), jak wszyscy apostołowie, lecz z Tarsu - miasta położonego na terenie dzisiejszej południowej Turcji, nad Morzem Śródziemnym. Należał do tamtejszej żydowskiej diaspory. Nie znał Chrystusa za Jego życia ziemskiego. Więcej nawet, był zajadłym prześladowcą chrześcijan. To jego dotyczą słowa: „A Saul, dysząc jeszcze groźbą i chęcią mordu przeciwko uczniom Pańskim, przyszedł do arcykapłana” (Dz 9,1). Ten sam - fizycznie, duchowo raczej nie ten sam – człowiek, jakiś czas później, pisze o sobie: „Paweł, sługa Jezusa Chrystusa, powołany na apostoła, wyznaczony do zwiastowania ewangelii Bożej” (Rz 1, 1). W tzw. międzyczasie musiało się wydarzyć coś niesamowitego, by doprowadzić do tak ważnej przemiany: „I stało się w czasie drogi, że gdy się zbliżał do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy padł na ziemię, usłyszał głos mówiący do niego: Saulu, Saulu, czemu mnie prześladujesz? I rzekł: Kto ty jesteś, Panie? A On: Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz; ale powstań i idź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić” (Dz 9, 3-6).
Apostoł Paweł, jak chyba wszyscy apostołowie, dużo podróżował – głównie po Azji Mniejszej i Grecji, ale być może odwiedził również Rzym. Były to podróże misyjne: Apostoł głosił Dobrą Nowinę. Słuchaczami jego często byli poganie, choć zawsze zaczynał swoje nauczanie w synagodze, ale na ogół go stamtąd wyganiano. Jednym z miast, w których zagościł na dłużej (tzn. na półtorej roku) był Korynt – w owym czasie najbogatsze miasto w Grecji, miasto kosmopolityczne, wielonarodowościowe. Poza tym, że słynęło z dobrobytu, było też znane z rozwiązłości swoich mieszkańców – tak bardzo, że funkcjonował nawet czasownik „korytiazaj” oznaczający „żyć po koryncku, zażywać rozpasanych uciech zmysłowych”. Niektórzy lubią podkreślać rozwiązłość korynckich kobiet, ale pewnie korynckim mężczyznom też trudno było zarzucić przeciętność.
W takich warunkach apostoł Paweł buduje wspólnotę chrześcijańską. Z myślą o tej wspólnocie pisze pierwszy i drugi list do Koryntian. Pisze o ich niedojrzałości, wymienia ich grzechy, nawołuje do opamiętania. Mówi o właściwie rozumianej wolności: „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić” (I Kor 6, 12). I strofuje niepokorne korynckie kobiety. Za co? Za nieskromny wygląd podczas nabożeństwa. Tu, jak łatwo się domyśleć, rozgorzała dyskusja co jest, a co nie jest skromne w cerkwi. W jej toku pojawiło się ciekawe spostrzeżenie: jak ma się splendor w szatach kapłana do ogólnego wymogu skromności. Okazało się, że złoto obowiązkowe jest jedynie w odniesieniu do kielicha eucharystycznego, przy czym w biednej parafii kielich może być srebrny, a tylko wewnątrz wyzłacany. Oprócz tego można się było dowiedzieć, że mitra dla biskupów to wynalazek przełomu VII i VIII w. Ma się rozumieć, że prezbiterzy włożyli mitry na swoje głowy nieco później. Jeszcze później księża zaczęli nosić duże złote krzyże – dopiero w XVIII wieku! Zresztą nie dotyczy to baciuszków greckich, którzy krzyży na zewnątrz nie noszą do dziś.
Myślę, że apostoł Paweł zdziwiłby się jak bardzo aktualne okazują się jego słowa ponad dwa tysiące lat później; i to w stosunku do wspólnoty, której pra-pra-praprzodkowie w czasach powstawania listu Apostoła tkwili w ciemnych pogańskich zabobonach, Bóg jeden wie w jakich lasach. Otóż Apostoł zajmuje się w pierwszym liście do Koryntian m.in. kwestią zrozumiałości języka używanego w Kościele. Jego stanowisko jest jednoznaczne: „Wszakże w Kościele wolę powiedzieć pięć słów zrozumiałych, aby i innych pouczyć, niż dziesięć tysięcy słów językiem niezrozumiałym” (I Kor 14, 19).
Z omówienia drugiego listu do Koryntian najważniejsza wydała mi się zawarta w nim definicja kapłaństwa. Często trudno nam określić, co jest istotą kapłaństwa. Udzielanie sakramentów? Sprawowanie bezkrwawej ofiary? Nauczanie? Apostoł Paweł pisze tak: „A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał ze sobą przez Chrystusa i poruczył nam służbę pojednania; to znaczy, że Bóg w Chrystusie świat z sobą pojednał, nie zaliczając im ich upadków, i powierzył nam słowo pojednania. Dlatego w imieniu Chrystusa poselstwo sprawujemy, jak gdyby przez nas Bóg upominał; w imię Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem” (II Kor 5, 18-20). Istotą kapłaństwa jest więc prowadzenie ludzi do pojednania z Bogiem. Temu mają służyć trzy kapłańskie posługi: nauczanie, pasterstwo i sprawowanie Eucharystii. One nie są celem samym w sobie. Celem jest realizowanie ich w taki sposób, by prowadziły ludzi do Boga.
Justyna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz