Achtyrska Ikona Matki Bożej

Prawosławna Cerkiew czci Matkę Boską jako "Czcigodniejszą od cherubinów i bez porównania Godną Chwały niż serafini". Do Niej też zwracają się prawosławni wierni w modlitewnych westchnieniach, powierzając opiece Przenajświętszej Matki siebie i swoich bliskich. Sławiąc w pieśniach Rodzicielkę Boga Słowa od dawien dawna zanoszono do Niej prośby o ochronę miast, wsi i monasterów. Spójrzmy, jak wiele klasztorów, gdzie modlą się prawosławni mnisi i mniszki, poświęcono Matce Bożej. Jest w tym jakaś logika, bo kto bardziej zrozumie dzieci niż matka, komu bez strachu można powierzyć troski i od kogo oczekiwać zrozumienia bardziej niż od matki? O ile silniej można oczekiwać tego wszystkiego, jeśli jest to Matka Boża. Zastanówmy się, jak bardzo muszą się czuć osamotnieni ci wszyscy, którzy nie oddają jej czci, którzy zazdroszczą Jej chwały. Mimo wszystko Ta, która będąc i pozostając Dziewicą porodziła Syna, modli się także za nich, czekając, aż uszy ich staną się zdolne, by słyszeć, a oczy - by patrzeć.
Nazwa Achtyrskiej Ikony Matki Bożej związana jest z miastem położonym w dawnej guberni Charkowskiej - Achtyrsku, gdzie znajdowała się cerkiew p.w. Opieki Matki Boskiej. W 1739 roku proboszczem parafii był niejaki o. Daniel, człowiek bogobojny i sprawiedliwy. Pewnego razu podczas pracy w ogrodzie spostrzegł leżącą w trawie ikonę Bogurodzicy z wyobrażeniem ukrzyżowanego obok Niej Chrystusa. Biło od niej niezwykle jasne światło, co wystraszyło batiuszkę. Kosa, którą kosił trawę wypadła mu z rąk i chciał uciekać. Jednak przełamując strach przeżegnał się znakiem krzyża, upadł na kolana i zaczął modlić się do Matki Bożej, przypominając wszystkie znane modlitwy. Potem z wielką czcią podniósł ikonę i przeniósł do swojego domu. Od tego czasu w pokoju, gdzie przebywała ikona działy się zadziwiające rzeczy. Nie można tam było spać, a gdy ktoś usnął, zaraz budził się wystraszony i ze łzami w oczach prosił Bogurodzicę o przebaczenie gnuśności i braku szacunku dla Jej wizerunku. Po trzech latach od znalezienia ikony o. Daniel wchodząc do pokoju, gdzie przebywała ikona został porażony światłem podobnym do tego, które biło od ikony w chwili znalezienia. Zdarzało się to odtąd bardzo często, aż do czasu, kiedy to sama Matka Boża pojawiła się duchownemu we śnie i kazała obmyć Jej ikonę czystą wodą i przykryć płótnem. Natychmiast po przebudzeniu o. Daniel, zrozumiawszy wreszcie powód ostatnich zdarzeń, uczynił to, co kazała mu Matka Boska. Wodę z mycia oblicza ikony pozostawił, aby odnieść następnego dnia do rzeki. Tej nocy jednak znowu dane mu było mieć widzenie. Zobaczył samego siebie idącego z wodą w kierunku rzeki. Nagle podeszła do niego piękna kobieta i spytała: "Dokąd idziesz z tą wodą? Wróć natychmiast do domu i przechowaj ją, gdyż jest to woda lecznicza." Przebudziwszy się, z czcią i modlitwą na ustach dał napić się wody swej ciężko chorej córce, prosząc Bogurodzicę o uleczenie. Została ona uzdrowiona, a wdzięczny ojciec, nie bacząc na koszty, wezwał do siebie znanego ikonografa aby odnowił starą ikonę. W noc poprzedzającą rozpoczęcie prac Bogurodzica nawiedziła we śnie ikonografa zakazując mu jakichkolwiek prac nad ikoną w słowach: "Wstań! Przyszedł czas, byś odniósł ikonę tam, skąd ją wziąłeś. Choćbyś się starał nie uczynisz jej piękniejszą niż jest obecnie."

Widzimy więc, jak wielka jest przed Bogiem modlitwa Bogurodzicy, jak wiele miłości i trosk przejawia Ona wobec nas za pośrednictwem swoich cudotwórnych wyobrażeń. Mając Ją za orędowniczkę i pocieszycielkę każdy jest w stanie przeciwstawić się przeciwnościom życiowym, przejść wszystkie niebezpieczeństwa i pokusy. Trzeba zabiegać o jej łaskę i modlitwę, którą nieustannie zanosi przed oblicze swego Syna, gdyż doświadcza Ona grzeszników, którzy z lekceważeniem odnoszą się do tego, co święte. Właśnie jeden z takich przypadków związany jest z prezentowaną ikoną.

Pewna bogobojna kobieta miała syna, który, gdy tylko dorósł, postanowił się usamodzielnić i podjąć pracę w stolicy Imperium - Petersburgu. Matka świadoma siły rodzicielskiego błogosławieństwa obdarzyła go ikoną Matki Bożej Achtyrskiej, powierzając tym samym jedynaka Bogurodzicy. Syn wyruszył w drogę 2 lipca, właśnie w święto Matki Bożej Achtyrskiej. W drodze młodzieniec zastanawiał się, jak mu się poszczęści w mieście, kogo pozna. Podczas rozważań jego wzrok padł na ikonę. Teraz z kolei zawładnęły nim wątpliwości. Mimo tego, że ikona nie była duża, stwierdził on, że zajmuje zbyt dużo miejsca w jego walizach, przez co nie mieściły się inne, jego zdaniem bardziej potrzebne w wielkim mieście, rzeczy. Nie namyślając się długo wyrzucił ikonę przez okno powozu. Dojechawszy do stolicy rozpakowujący jego rzeczy sługa nie znalazł ikony, więc zapytał o nią swego pana. Ten bez jakiegokolwiek zażenowania stwierdził, że zajmowała ona zbyt dużo miejsca. "Komuż potrzebna jest stara, ciężka deska, jeśli jest wiele rzeczy bardziej przydatnych?" - zapytał. Swą hardością i brakiem pokory zasmucił starego sługę.

Syn bardzo szybko zapomniał o ikonie i o matce. Po pewnym czasie na jego głowę posypały się same nieszczęścia. Nie znalazł pracy, przepuścił wszystkie pieniądze, poznani na początku pobytu przyjaciele odwrócili się od niego. Do tego dostał wiadomość o śmierci matki. Załamany i zrezygnowany wydał ostatnie pieniądze na powrót w rodzinne strony. Matka Boska sprawiła, że wracał tą samą drogą, co wyruszył w wielki świat. Nagle pośrodku stepu konie stanęły dęba, powóz wywrócił się a pasażerowie niczym wióry rozsypali się po błotnistej drodze. Pojazd miał jedynie zdruzgotane koła. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Zniknął gdzieś jedynie młodzieniec jadący z Petersburga. Poszukiwania nie trwały długo. Leżącego z roztrzaskaną głową znalazł stary sługa. Pod jego głową leżała ikona - ta sama, którą wyrzucił, gdy pełen nadziei jechał do stolicy. Jego rana na szczęście nie była zbyt poważna. Kiedy młodzieniec doszedł do siebie, dostrzegając w tym zdarzeniu znak od Bogurodzicy, wziął ikonę i pozostałą drogę przebył pieszo. Czasem potrzebny jest wstrząs, aby przekonać się, ile jest warta pomoc Najświętszej Matki. Często w obliczu nieszczęścia widać, jaką siłę ma modlitwa wypowiedziana z wiarą. O taką wiarę trzeba się modlić do Boga i Przenajświętszej Matki.

Artur Aleksiejuk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz