Z miłości czy z żebra Adama?

Jak wszyscy dobrze wiemy, a czasami nawet udaje nam się być tego w pełni świadomym, Bóg stworzył świat i człowieka z miłości. Wprawdzie w dwóch pierwszych rozdziałach Księgi Rodzaju nie mówi się o miłości, słowo to w ogóle tam nie występuje; i tak jednak rozdziały te mogą wywoływać wiele emocji, a nawet rodzić pewne kontrowersje. Okazuje się bowiem, że zawierają dwa różne opisy stworzenia świata i człowieka. Opis zawarty w pierwszym rozdziale jest znacznie późniejszy (i oczywiście innego autorstwa), niż ten z rozdziału drugiego. I nie ukrywam, że pierwszy rozdział bardziej mi się podoba niż drugi. Przyznaję też, że z ogromną trudnością próbuję zaakceptować stanowisko, iż obydwa opisy należy traktować jako równie ważne.
Zanim o tym, co przeczytać można w dwóch pierwszych rozdziałach Księgi Rodzaju, chcę zwrócić uwagę na pewną rzecz. Oryginalna, pierwotna wersja Księgi Rodzaju spisana została w języku hebrajskim. Język ten posiada słowo ha’adam, które jest dosyć pojemne znaczeniowo. To nie jest tylko nazwa własna – imię męskie. Ha’adam oznacza również: człowiek, człowieczeństwo, cały rodzaj ludzki. I w tym szerokim znaczeniu słowo to używane jest w pierwszym, drugim i trzecim rozdziale Księgi Rodzaju (oczywiście sama tego nie wymyśliłam, tylko przeczytałam w książce prof. Anny Świderkówny pt. „Rozmów o Biblii ciąg dalszy”). Niestety, język polski nie jest w stanie oddać tego szerszego znaczenia słowa ha’adam, zawęża to znaczenie albo tylko do Adama, albo tylko do człowieka (w liczbie pojedynczej rodzaju męskiego).


Pierwszy rozdział Księgi Rodzaju opisuje to, co wszyscy znamy: sześć dni stworzenia, najpierw rzeczy nieożywione, potem ożywione; najpierw rośliny, potem zwierzęta (im później, tym doskonalsze stworzenie...). Ukoronowaniem całego dzieła stworzenia jest człowiek, stwarzany szóstego dnia, w ten sam sposób, co cała reszta świata - gestem, słowem: „<Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!> Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im pobłogosławił, mówiąc do nich...” (Rdz. 1, 26-28 ). Na człowieku Bóg zakańcza dzieło stworzenia. Błogosławi człowiekowi- całemu rodzajowi ludzkiemu. Przekazuje mu pod panowanie cały świat zwierzęcy; cały świat roślinny ma mu służyć jako pokarm (w pierwszym rozdziale nic nie mówi się o drzewie, którego owoców jeść człowiekowi nie wolno). Wtedy nadchodzi dzień siódmy, w którym Bóg odpoczywa.



Drugi rozdział – też wszystkim znany – opowiada o stworzeniu świata i człowieka w zupełnie inny sposób. Nie ma tu podziału na sześć dni stworzenia i siódmy dzień odpoczynku. Po stworzeniu nieba i ziemi Bóg „ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz. 2, 7). Świat roślinny - ogród Eden – i zwierzęcy powstają dopiero po stworzeniu człowieka, jak gdyby specjalnie dla niego. Kiedy człowiek został już umieszczony w ogrodzie Eden Bóg zauważa, że: „<Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc>” (Rdz. 2, 18) (raptem słowo człowiek zastąpione zostaje słowem mężczyzna – przynajmniej w polskim tłumaczeniu). Jako towarzyszy mężczyzny, jako „odpowiednią mu pomoc”, Bóg stwarza najpierw zwierzęta, lepiąc je z gleby: „wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne”; przyprowadza wszystkie do człowieka, by ten nadał im imiona. Okazuje się jednak, że nie jest to „odpowiednia pomoc”, że - jak gdyby - „nie o to chodziło”. Usypia więc Bóg człowieka, wyjmuje jedno żebro i z żebra tego stwarza człowiekowi niewiastę. Ta okazuje się być odpowiednią towarzyszką, mężczyzna wita ją słowami: „<Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała. Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta>” (Rdz. 2, 23 ) Rozumiem, że fakt, iż uznał ją za „swoją”, nie obcą, można interpretować w ten sposób, że Adam bardzo się uradował na jej widok. A może nawet od razu się w niej zakochał? Od pierwszego wejrzenia! Ciekawe, czy ona w nim też? (Uczuć niewiasty domyślić się jednak w żaden sposób nie można, bo niewiasta się w drugim rozdziale najzwyczajniej w świecie nie odzywała; aktywność jej zaczyna się dopiero w trzecim rozdziale – o grzechu pierworodnym; i jak tu, swoją drogą, ufać takiej istocie?).


Dlaczego podoba mi się pierwszy rozdział? Choćby dlatego, że wymaga od człowieka więcej pokory. Mimo, że tylko człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże, został stworzony w taki sam sposób co reszta stworzenia, lecz na samym końcu. Jest tegoż stworzenia ukoronowaniem. Koroną... Korona na głowie króla lub królowej ma tylko dodawać im blasku, ma symbolizować ich rozumne panowanie. Ale istnienie samej korony – bez ciał władców – nie ma najmniejszego sensu. Dlatego nie wywyższajmy się zanadto ponad resztę stworzenia.

Co jest jednak ważniejsze, a co wynika jasno z pierwszego rozdziału, to to, że Bóg od razu stworzył człowieka jako wspólnotę – dwóch osób. Czy nie wiąże się to ściśle z faktem, że Bóg jest wspólnotą: trzech Osób? A stwarzał człowieka na obraz swój i podobieństwo – czy elementem tego obrazu i podobieństwa nie jest także wspólnota? Co jest najważniejszym elementem obrazu i podobieństwa? Czy nie wspólnota oparta na miłości właśnie? Czy zatem mógł istnieć – przez jakikolwiek, nawet najkrótszy okres czasu – człowiek pojedynczy (jednoosobowy) będący jednocześnie obrazem i podobieństwem Boga, który jest wspólnotą?

W drugim rozdziale najbardziej podoba mi się wątek miłości od pierwszego wejrzenia; czy raczej samo jej prawdopodobieństwo, zresztą wcale nie zerowe także w pierwszym rozdziale.

Jednak drugi rozdział nie zachwyca mnie tak bardzo, jak rozdział pierwszy. Przede wszystkim dlatego że nie lubię, jak ktoś się wywyższa ponad to czym jest. A lektura drugiego rozdziału pozostawia właśnie takie wrażenie: połowa ludzkości wywyższa się ponad resztę świata. Oczywiście, ktoś mógłby zauważyć, że to Bóg wywyższa połowę ludzkości w drugim rozdziale, a nie owa połowa samą siebie. Ale przecież treść Pisma Świętego nie została przez Boga podyktowana słowo za słowem autorom Biblii. Współczesna postać Księgi Rodzaju ustalona została dopiero w trzecim wieku p.n.e., przez tzw. koła kapłańskie (jak podaje się we wstępie do Biblii Tysiąclecia). Ludzie też mieli wpływ na treść Pisma Świętego, w tym – paradoksalnie! – na wersety opisujące stworzenie świata i człowieka. Ów ludzki wpływ mógł czasem skutkować odzwierciedleniem w treści Pisma Św. kultury czy też stosunków społecznych w jakich sam autor Pisma został ukształtowany. I wydaje mi się, że miało to miejsce co najmniej w drugim rozdziale Księgi Rodzaju. Bo jak inaczej wyjaśnić to, iż cały świat zwierzęcy i pół ludzkiego miały być stworzone tylko po to, by mężczyzna miał „odpowiednią dla niego pomoc”?

Mamy zatem dwa różne opisy stworzenia człowieka. Moim zdaniem nie da się ich pogodzić ze sobą. Kolejność stwarzania – różna w tych dwóch rozdziałach – nie jest najważniejsza. Jednak druga różnica - sposób stworzenia człowieka - jest bardzo istotna. Albo Bóg stworzył od razu człowieka jako wspólnotę, albo najpierw stworzył Adama, a potem niewiastę mu do pomocy. Pierwszy rozdział sugeruje to pierwsze, drugi - to drugie. Jak to pogodzić? Nie wiem. Jednak znawcy Pisma Świętego (ci, z którymi udało mi się porozmawiać) uważają, że trzeba i można pogodzić te dwa rozdziały. Próbowałam to zrozumieć, ale mi się nie udało. Może Tobie, Czytelniku drogi i Czytelniczko jeszcze droższa, uda się ta sztuka?



Autorka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz