O istocie herezji była już mowa na łamach naszego pisma, więc może tylko w niewielkim skrócie przypomnę o co w tym wszystkim chodzi.
Ogólnie rzecz ujmując herezja to błędna nauka przeciwstawiająca się obowiązującym dogmatom wiary, jest próbą interpretacji tego, co już jest i co zostało ustalone przez Sobory Powszechne. Herezje były, są i zapewne będą i bez nich nie byłoby Kościoła w dzisiejszym kształcie. Oczywiście są zjawiskiem mającym negatywny wpływ na funkcjonowanie społeczności chrześcijańskiej, rozbijając ją i doprowadzając do schizm, ale bez wątpienia, i to jest moje prywatne zdanie oparte na rozmowach z kapłanami, miały one przeogromny wpływ na rozwój teologii, utwierdziły chrześcijan w wierze, skrystalizowały jej podwaliny. Chrześcijaństwo od samego początku żyło wiarą w Chrystusa. Świadomość wiary, świadomość znaczenia postaci Chrystusa jest od samego początku duża, ale już wówczas pojawiają się pytania o to kim On jest. Okresem największych sporów na ten temat jest przełom IV i V w., chociaż już w II w. pojawia się kontrowersja: powstaje teoria przesadnie akcentująca bóstwo Chrystusa, do tego stopnia, że Chrystus w takim ujęciu staje się jakimś ulotnym duchem. Chodzi mianowicie o doketyzm. Według tego poglądu Chrystus nie ma ciała rzeczywistego, ma ciało pozorne, wydaje się, że jest człowiekiem, Jego człowieczeństwo pozostawione jest na drugim planie.
Drugą z wielkich kontrowersji, czy jak kto woli herezji jest arianizm. Stawia on problem Chrystusa inaczej: czy Jezus Chrystus będąc Bogiem, ale na tle monoteizmu Bóstwa, jest Bogiem w ścisłym znaczeniu. Arianie twierdzą, że Chrystus jest „drugim Bogiem”, jakby w znaczeniu niewłaściwym, przenośnie. Mówią, że jest Synem Bożym w najwyższym stopniu spośród ludzi, ale tak jak oni jest istotą stworzoną, czyli w gruncie rzeczy nie jest Bogiem.
Pojawił się wówczas człowiek, który zwalczał arianizm z dużą zajadłością – biskup Apolinary. Chcąc uchronić bóstwo Chrystusa, a z drugiej strony podkreślić, że Chrystus był człowiekiem bezgrzesznym twierdził, że był On człowiekiem jak każdy z nas, za wyjątkiem grzechu. Twierdził, że człowiek posiada trzy elementy: ciało, duszę (część zmysłowa, czująca, doznająca cierpień) oraz nous (umysł, intelekt, szczyt człowieczeństwa). Chrystus mając ludzkie ciało i duszę, w miejscu owego ludzkiego nous posiadał Logos Boży. Apolinary pozbawił więc Chrystusa ludzkiego rozumu, dając mu Logos, Umysł Boga. Jeżeli Chrystus nie przyjął człowieczeństwa w całej pełni, a zwłaszcza w tym, co o tym człowieczeństwie decyduje, w owym nous właśnie, to również nie zbawił całego człowieka przez swoja męczeńską śmierć. Apolinaryzm był niebezpieczny, gdyż wprawdzie utrzymywał jedność Chrystusa, ale pomniejszył Jego człowieczeństwo (została naruszona zasada „czego nie przyjął – tego nie zbawił”).
W V w. toczyło się kilka kolejnych sporów chrystologicznych wynikających z warunków historycznych, kwestii kościelnych i politycznych. Podstawowym czynnikiem rzutującym na ówczesny klimat wydaje się być spór toczony między dwiema szkołami teologicznymi: aleksandryjską i antiocheńską. Na czym ten spór polegał to temat na kolejny artykuł, jeśli nie na pracę magisterską, więc nie będę zagłębiał się w jego szczegóły. Ważne jest bowiem to, że to z niego wykluł się nestorianizm.
Nestoriusz starał się podkreślić integralność człowieczeństwa Chrystusa (przeciw apolinaryzmowi), a jednocześnie podkreślał rozgraniczenie człowieczeństwa i bóstwa (chciał chronić chrześcijan przed drwinami pogan, którzy sądzili, że Chrystus to taki pół-Bóg, pół-człowiek, mitologiczny heros). Jego problem polegał na tym, że uznając istnienie w Chrystusie integralnego człowieczeństwa i integralnego bóstwa, miał kłopoty z wyjaśnieniem jedności Chrystusa. Na pojęcie osoby, a więc dla wyjaśnienia jedności, używał słowa prosopon (oznaczało ono m.in. aktora w teatrze greckim. Który odgrywał kilka ról). Podejrzewał on, że istnieje jedynie jedność moralna, zewnętrzna. Mówił o zamieszkaniu Logosu w człowieczeństwie Chrystusa, jak Boga w świątyni, gdzie świątynia jest czymś innym, a Bóg czym innym. Najbardziej został zaatakowany za zakwestionowanie i bezwzględne zwalczanie tytułu Bogurodzica (Theotokos). Uważał, że Maryja nie jest Theotokos, lecz Christotokos (rodzicielką Chrystusa), gdyż nie mogła zrodzić Boga. Nestorianizm został potępiony przez Sobór Efeski (431 r.), zaś sam Nestroriusz wykluczony z Kościoła i wygnany.
Przeciwnicy nestorianizmu wywodzili się przede wszystkim ze szkoły aleksandryjskiej (Nestoriusz był antiocheńczykiem), a prym wśród nich wiódł niejaki Eutyches, którego łączono z następną „teorią” – monofizytyzmem (zwanym niekiedy eustychyzmem). Najwięcej działał na jej rzecz nie Eustyches ale Dioskur. Monofizytyzm głosi, że ośrodkiem jedności jest jedna natura, oczywiście boska (Jezus Chrystus to właściwie jedna boska natura wcielonego Logosu). Tutaj dość wyraźnie widać różnicę pomiędzy tymi dwiema szkołami: teologia antiocheńska jest typu Człowiek-Bóg (Anthropos-Logos), natomiast aleksandryjska głosiła raczej zasadę Ciało-Bóg (Sarx-Logos). Monofizyci używali określenia, że z Chrystusem to jest jak z winem, do którego wpuszczamy kroplę wody. Wino oznacza bóstwo, a kropla wody, która się rozpuszcza – człowieczeństwo. Kropla się rozpuszcza i pozostaje jedno – wino. Rozpływa się człowieczeństwo (jest tu coś z myśli Orygenesa i jego symbolu ognia - bóstwa i żelaza – człowieczeństwa, które włożone do ognia „tworzy” coś ognistego). Monofizytyzm został potępiony przez Sobór Chalcedoński (451 r.), gdzie wyraźnie w Symbolu Chalcedońskim jest mowa o istnieniu dwóch natur Chrystusa: boskiej i ludzkiej, które występują bez pomieszania, bez zamiany, bez podziału, bez rozłączenia.
Sobór doprowadził do podziału chrześcijaństwa nie tylko teologicznie, ale i organizacyjnie (doszły do tego spory polityczne i etniczne). W jego wyniku powstały kościoły przedchalcedońskie (orientalne): melchicki, koptyjski, syryjski i ormiański.
Kolejne próby przyciągnięcia monofizytów do Kościoła spełzały na niczym. W VII w. za cesarza Harakliusza próbowano to zrobić w taki sposób, że stworzono kolejne teorie mające rozwiązać kwestię chrystologiczną. Wprawdzie jest osobno boska natura w Chrystusie, osobno ludzka, ale ośrodek jedności jest nie tylko w osobie, ale także w jednym działaniu, w jednym chceniu. Powstał więc monoenergizm (energeia – działanie) oraz monoteletyzm (thelma – chcenie, wola). Nie można było powiedzieć, nie kwestionując Soboru Chelcedońskiego, że natura boska i ludzka się pomieszały, ale powiedziano, że działanie jest jedno bosko-ludzkie, że wola ludzka Jezusa Chrystusa jest tak ściśle zjednoczona z boskim działaniem, że jej nie ma. Monoteletyzm został odrzucony na Soborze Konstantynopolitańskim III (681r.).
Na tym właściwie kończą się spory chrystologiczne rozpatrywane z punktu widzenia zakazów i herezji.
W naszej religijności, pobożności bardzo często mamy tendencje monofizyckie. Jezus Chrystus w takim ujęciu jest tylko Bogiem. Trudno nam zaakceptować, że jest człowiekiem, że jest w pełni człowiekiem. Jako przykład może posłużyć „Ostatnie kuszenie Chrystusa” Kazantzakisa, które odwołuje się do wystawiania Chrystusa na pokusy. Jako człowiek był kuszony, ale jeżeli mamy być zbawieni, to On nie mógł im ulec. Jeżeli ma nas zbawić od grzechu, od winy, to sam winie nie może podlegać.
Zenon
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz