Pragnę tu przytoczyć ciekawą historię, która skłoniła mnie do refleksji na temat świadectwa naszej świętej wiary chrześcijańskiej.
Poszukujący ateista
Starszy człowiek, który był ateistą, udał się do pewnego znanego księdza. Miał nadzieje, że w ten sposób rozwiąże problemy swojej wiary. Nie był w stanie uwierzyć, że Jezus z Nazaretu naprawdę zmartwychwstał. Szukał dowodów, które pozwoliłyby mu uwierzyć w zmartwychwstanie...
Kiedy dotarł do domu parafialnego, w którym mieszkał ksiądz, znajdował się już u niego jakiś gość. Ksiądz dostrzegłszy przez uchylone drzwi czekającego starca, wyszedł z kancelarii i z uśmiechem podał mu krzesło. Pożegnawszy się z przebywającym u niego gościem, zaprosił starca do siebie. Wysłuchał uważnie jego wątpliwości, a potem przez długi czas rozmawiali. Po burzliwej dyskusji, ateista stał się wierzącym. Powrócił do przyjmowania sakramentów, wypełniania Słowa Bożego i uwierzył w Matkę Bożą. Szczęśliwy i trochę zdziwiony kapłan, zapytał go kiedyś:
- Niech mi pan powie, co w tej długiej rozmowie stało się dowodem, przekonującym pana, że Chrystus naprawdę zmartwychwstał, że Bóg rzeczywiście istnieje?
- Sposób w jaki podał mi ksiądz krzesło, abym nie zmęczył się oczekiwaniem - odpowiedział starzec.
Myślę, że nie trzeba tu dodawać zbyt dużo dodatkowych komentarzy. Nasze uczynki świadczą o naszej wierze.
Prawdą jest, iż „Bóg jest miłością”.
Postępując zgodnie z Jego przykazaniami stajemy się tymi osobami, którymi bylibyśmy w raju, gdyby nie podstęp złego. Zazdrość szatana była tak wielka, że nie mógł patrzeć na radosne twarze Adama i Ewy i podstępem odłączył ich od Bożej miłości. My teraz poprzez nasze uczynki powinniśmy dążyć do tego utraconego stanu, który w rzeczywistości jest stanem normalnym.
Ksiądz z powyższego opowiadania spojrzał na zagubionego ateistę z miłością. Wszystko to jednak dokonał przez Boży pryzmat. W ten sposób kolejna dusza odnalazła prawdziwe szczęście, które w pełni poznamy po śmierci.
Kasia Dacewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz