W poprzednim numerze Artosa, w dziale „Zeszłoroczna pisanka”, ukazał się list dziewczyny, która próbuje zrozumieć, jaka prawda się kryje za dawaną kobiecie chrześcijance sugestią by w pewnym okresie nie całowała ikon, nie przystępowała do komunii, nie brała ślubu, itd. oraz by będąc w połogu (przez czterdzieści dni po urodzeniu się dziecka) - w ogóle nie przychodziła do cerkwi. W związku z tym, że miesiąc temu urodziło nam się dziecko, chcę teraz zastanowić się nad sytuacją, opisaną w wyżej wymienionym liście.
Najpierw sięgnąłem po modlitwy z rytu na czterdziesty dzień po urodzeniu dziecka. Otóż jego głównym celem jest wprowadzenie do Kościoła: po pierwsze - dziecka, po drugie - matki. Dokładnie rzecz biorąc, widzimy tu aż trzy różne intencje, mianowicie wprowadzenie do Kościoła: jeszcze nieochrzczonego dziecka, już ochrzczonego dziecka oraz matki po okresie połogu. Za najstarszą w rycie uważana jest tzw. modlitwa druga, czytana nad dzieckiem (znajduje się w najstarszym zachowanym do dziś Euchologionie – zbiorze modlitw z VIII wieku)[1]. Czytając modlitwy nad matką, przede wszystkim zwróciłem uwagę na bardzo ogólne określenie w nich jej grzechu. W jednej z nich Kościół prosi: "i oczyść ją od wszelkiego grzechu i wszelkiej zmazy", w drugiej: "i omyj nieczystość jej ciała i duszy"[2]. Z własnego doświadczenia wiem, jak trudno rodzicom w tym okresie trwać na właściwej duchowej drodze, kiedy kilkakrotnie wzrasta nie tylko ilość obowiązków, ale całkowicie zmienia się, z powodu pojawienia maleństwa, tryb i treść życia rodziny. Dodałbym, że nawet młoda i zdrowa rodzina potrzebuje wtedy wsparcia i pomocy (przede wszystkim duchowej) ze strony Kościoła; pomocy większej, niż sama może ją komuś zaofiarować. Otóż, zastosowanie ogólnie pojętego określenia grzechu w tych prośbach świadczy o tym, że chodzi w nich nie o jakąś konkretną winę matki, lecz o skutki oddziaływania grzechu pierworodnego, rażącego zresztą całą naturę. Czyli, nie ma mowy o jakimkolwiek moralnym wyrzucie matce za to co zrobiła.
Jak to teraz zrozumieć? Przecież w sakramencie małżeństwa Kościół modli się o ukoronowanie pary "chwałą i godnością". Jeżeli tak jest czczone małżeństwo, to nie mogą być potępiane jakiekolwiek sprawy związane z prokreacją (chociaż w historii było różnie). Po prostu widzimy na tym właśnie przykładzie pewne przypomnienie matce - takie, powiedzmy, czerwone światło (normalne dla tego okresu historycznego rozwoju Kościoła, w którym modlitwa ta się pojawiła) - o tym, że pierworodny grzech istnieje[3]. I to prawda, bo cierpienie wszelkiej płci nie jest zgodne z wolą Bożą. Czy Kościół mógłby kiedyś reagować inaczej na te sprawy? Oczywiście, np. w czasie kiedy stosowano kanon o odłączeniu od Kościoła wiernych za nieobecność na Liturgii w ciągu trzech tygodni pod rząd bez usprawiedliwionej przyczyny[4], powracającą do swojej wspólnoty kościelnej matkę przyjmowano pewnie tylko przez spowiedź, bo jej nieobecność była usprawiedliwiona. W związku z tym problemem chciałem tu przytoczyć opinię S. Troickiego z jego opracowania "Chrześcijańska filozofia małżeństwa"[5]. Zwraca on uwagę na to, że wśród olbrzymiego skarbu ascetyki znajdziemy również zasady, które pomagają uwolnić życie małżeńskie od skutków grzechu pierworodnego[6]. W związku z tym myślę, że dobrze by było, gdyby ta wiedza świętych Kościoła była przekazywana małżeństwom przed zawarciem ślubu. To przecież mogłoby stać się dla nich odpowiednim przygotowaniem do sakramentu. Szczególnej opieki wymagają również już istniejące małżeństwa. Uważam pod tym względem za ważne istniejące już, choć rzadkie wypadki prowadzenia przez księży wspólnej spowiedzi dla małżeństw ze specjalnym pouczeniem i wspólnym rozgrzeszeniem.
Co do problemu okresowej nieczystości fizjologicznej zarówno kobiet, jak i mężczyzn, to on też był przedmiotem dyskusji, chociaż zupełnie nie burzliwych. Skorzystam dalej z ogólnego zarysu historii tej sprawy znajdującego się w/w opracowaniu Troickiego. W Nowym Testamencie widzimy zwycięstwo poglądu, opartego na zasadzie, którą najkrócej sformułował ap. Piotr (Rzym. 14,14) po wizji, którą miał w Jafie na dachu pewnego domu: "Wiem i przekonany jestem w Panu Jezusie, że nie ma niczego, co by samo przez się było nieczyste, a jest nieczyste tylko dla tego, kto je uważa za nieczyste". Jednak po raz pierwszy w literaturze kanonicznej kwestia ta została poruszona dopiero o dwa stulecia później. W Dydaskalii i w Postanowieniach Apostolskich (III w.) daje się odpowiedź prawie w duchu nowotestamentowym o tym, że małżonkowie mogą przystępować do komunii nawet po obcowaniu seksualnym, a kobieta w pewnym okresie nie jest pozbawiona łaski Bożej i może dotykać świętych ksiąg i modlić się. Później jednak, w IV w., w Kościele pojawia się tendencja do stosowania bardziej surowych zasad. Autorzy coraz częściej zwracają uwagę na to, że nieczystość może być skutkiem złych myśli i uczynków, czyli wyobrażeń, obżarstwa itp. Św. Dionizy bp. Aleksandryjski (zm. 264 r.) w swoim przesłaniu pozostawia tę sprawę sądowi sumienia każdej osoby, której ona dotyczy, będąc sam zwolennikiem nie zezwalania takim osobom na obcowanie ze świątynią. Św. Tymoteusz bp. Aleksandryjski (zm. 385 r.) idzie dalej w tym samym kierunku i już jednoznacznie nie zezwala kobiecie mającej okres na przyjęcie chrztu i komunii[7].
W dalszym ciągu rozwoju kanonicznego nie powstały inne zasady postępowania. Trzeba jednak przyznać rację autorom, którzy uzależniali moralną ocenę każdego takiego zjawiska od uczestniczenia w tym woli człowieka i jego wyobraźni, bo jest to oparte na słowach Chrystusa (Mt. 15,19; Mk. 7,6). Podstawą oceny czegokolwiek jest przede wszystkim Ewangelia. Ale w swoim historycznym rozwoju Kościół do niej ciągle dorasta, a tradycje mu w tym pomagają, szczególnie Prawo starotestamentowe, jako "wychowawca ku Chrystusowi" (Gal. 3,24). Idąc głębiej rozróżniamy, mówiąc w skrócie, Tradycję z dużej litery i tradycje z litery małej. Pierwsza - to całość objawienia Pańskiego Kościołowi, a tradycje z litery małej w różnym stopniu zachowują wierność pewnym jego aspektom. Powinniśmy analizować każdą taką tradycję. To wymaga od nas nie tylko wiedzy, ale również i trwania w duchu Tradycji z litery dużej – dlatego, że "litera bowiem zabija, Duch zaś ożywia" (2 Kor. 3,6).
Co do rzeczy konkretnych, to znalazłem jedną wzmiankę w książce ks. mitr. Nikołaja Bałaszowa „W drodze do odrodzenia liturgicznego”[8]. Sumując kolejny rozdział w swojej obszernej monografii poświęconej
działalności ostatniego Lokalnego Soboru Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej z 1917-18 r. autor m.in. zadaje pytanie: „Czy modlitwy po urodzeniu się dziecka mają być zachowane bez zmian, mimo tego, że już dawno była zauważona sprzeczność między ich treścią, a tym pojmowaniem prokreacji, które jest zademonstrowane w modlitwach sakramentu małżeństwa?”(Bałaszow, str. 196). Takie pytanie autor stawia przed biskupami, księżmi, wszystkimi, kogo to dotyczy, będąc sam uczestnikiem regularnego spotkania panelowego poświęconego religijnej oświacie i diakonii w Patriarchacie Moskiewskim. Jeżeli takie pytania padają z ust szczerych działaczy cerkiewnych takiej rangi, to my musimy ze swojej strony podbudowywać ich swoim zainteresowaniem tymi sprawami, wspierać ich dążenie do pozytywnych zmian w życiu liturgicznym. Dymitr Łukaszewicz
[1] Jak wynika z danych rozprawy ks. Michała (Arranca) „Uwagi historyczne o rytach sakramentów: na podstawie rękopisów greckiego Euchologiona” (własne tłumaczenie tytułu rozprawy napisanej w Akademii Duchowej w Petersburgu i wydanej w Rzymie w 1979 r. w jęz. rosyjskim), pierwszą z tego całego cyklu modlitw na urodzenie dziecka była modlitwa nadania imienia na ósmy dzień. A modlitwa "druga" - na wprowadzenie dziecka do kościoła - stała się podstawą rytu czterdziestego dnia.
[2] Tłumaczenie z jęz. cerkiewno-słowiańskiego autora.
[3] W tym samym zdaje się czasie pojawiają się inne tego typu rzeczy, np. wstawki w tekstach modlitw typu rab Boży (sługa Pański). Oczywiście lepiej być sługą Pana Boga, niż niewolnikiem grzechu. Ale faktem jest to, że kiedyś każdy chrześcijanin był przede wszystkim świętym, synem Bożym, współpracownikiem Chrystusa.
[4] Wyjątek z kanonu 80 Szóstego Soboru Powszechnego stanowią ci, którzy mają usprawiedliwioną przyczynę swojej nieobecności.
[5] Własne tłumaczenie tytułu z oryginału wydanego w Moskwie w roku 1995 w jęz. rosyjskim. Niestety, wydawca nie podaje pełnego imienia autora.
[6] Są przecież święci małżonkowie, np. św. Andronik i Afanasia (IV-V w.).
[7] Szósta i siódma odpowiedź kanoniczna. Troickij zwraca uwagę na to, że fakt samego istnienia odpowiedzi na pytania innych biskupów świadczy o braku opartych na kanonach wypracowanych zasad postępowania (Troickij str. 166-168).
[8] Własne tłumaczenie tytułu i cytatu z oryginału wydanego w Moskwie w 2001 r. w jęz. rosyjskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz