Coś o religiach Wschodu

Na ulicach Warszawy często możemy spotkać ludzi rozdających przeróżne ulotki. Zwykle są to reklamówki, które czyta mało kto, za to każdy szybko wyrzuca do kosza. Jeden typ takich ulotek podejrzanie mnie zaciekawił. Były to zaproszenia na spotkania, wspólne śpiewania, czy wykłady, gdzie profesjonalni wykładowcy mieli zaszczyt powiedzieć nam jak poznać Prawdę i sens życia. Pomóc nam poznać głębię religii i filozofii wschodu. Czasem oficjalnie i osobiście zaczepi nas „Harekrysznowiec” i będzie wciskał bajki o swoim „wspaniałym” bożku. Dobry to chwyt na młode dziewuchy ale nie tylko one są naiwne i ulegają złudzeniom. Czym właściwie są wschodnie religie? Czy warto się nimi zajmować?

Duchowość wschodu propagowana w Polsce jest tak zwanym neohinduizmem, opracowanym w bieżącym stuleciu. Idealizowanie duchowości wschodu sprawia, że wielu młodych ludzi ślepo naśladuje tamtejsze praktyki. Mało kto zdaje sobie sprawę, że wielbiony przez sekty hinduski bóg Kryszna manifestował swą „boską” wolność przez zabójstwa, kradzieże, uwodzenie dziewcząt i cudzych żon. Nie było ponoć kobiety, która mogłaby oprzeć się jego urokowi. Został nazwany Wszechmocnym Uwodzicielem. Kryszna według hinduskich wierzeń miał być ucieleśnieniem witalnej mocy Wisznu, posiadał 16000 żon i miał 180000 synów. Do dzisiaj Kryszna jest czczony w Indiach przez praktykę świątynnego nierządu jako władca seksu i płodności. Hinduska praktyka świątynnego nierządu gloryfikuje erotyzm we wszelkiej postaci, ze zboczeniami włącznie. W Polsce nie mówi się jednak jakie jest prawdziwe oblicze Kryszny, zaleca się jedynie wielogodzinne powtarzanie jego imienia jako sposób na oczyszczenie duszy. W podstępny sposób wprowadza się satanistyczną „świadomość Kryszny” pośród chrześcijan. Młodzi ludzie w niewiedzy i naiwności odmawiają mantry oddając cześć bożkowi rozpusty.

W Wedach, indyjskich księgach świętych, znajdują się podstawy wiary w reinkarnację. Reinkarnacja jest sprzeczną z nauką Chrystusa, bzdurną teorią wędrówki dusz. Według niej, po śmierci dusza inkarnuje się w następnym, nowym, lepszym lub gorszym ciele. Zależnie od interpretacji każda dusza ma do dyspozycji siedem, kilkanaście lub kilkadziesiąt wcieleń. Celem każdej duszy jest uwolnienie się z materii i zlanie w jedno z nieosobowym bogiem. Według tych wierzeń Bóg nie jest osobą lecz nieosobową energią, którą należy czcić w siłach przyrody, zwierzętach, a także w niektórych ludziach. Nie ma tu zasadniczej różnicy pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem. Dusza zwierzęcia może w kolejnym wcieleniu przyjąć ciało ludzkie, przechodząc przez kolejne etapy oczyszczenia. Zabijanie zwierząt ma zatem tę samą ocenę moralną, co zabijanie ludzi (stąd tak silnie propagowany wegetarianizm). Z pojęciem reinkarnacji wiąże się kastowy podział społeczeństwa. Podział ten bezlitośnie dyskryminuje ludzi z niższych kast. Ludzie ubodzy są wyzyskiwani i pogardzani. Tłumaczy się, że ich ubóstwo jest konsekwencją win z poprzedniego wcielenia. Według „świętych ksiąg” dusza przyjmuje takie ciało, na jakie zasłużyła. Wszelkie cierpienie jest więc zasłużoną karą i nie powinno budzić litości, czyny miłosierdzia nie mają zatem żadnego sensu. Oczywiste jest, że w konsekwencji prowadzi to do egoizmu i wyzbycia się miłości.

W Indiach znane są przypadki zakażeń małych dziewczynek chorobami wenerycznymi. Co jest tego powodem? W „świętej” księdze Kamasutry przedstawiony jest sposób oczyszczenia się z takich chorób, dozwolony tylko członkom najwyższych kast. Zarażony musi dokonać płukania „świętymi wodami” takimi, jak krowi mocz czy woda z Gangesu. Następnie oczyszcza się przez „żeńską formę nie skażoną menstruacją”, czyli dziecko. To, co u nas wywołuje odrazę i obrzydzenie, tam wkomponowane jest w Wedy i kult Wisznu.

Warto zdawać sobie sprawę, jakie zło może kryć się w pięknym opakowaniu i co naprawdę kryje się w tej „prawdziwej nauce” wschodnich mistrzów. Warto pamiętać, że oferowany nam sposób na „rozwój duchowy” może być prostą drogą prowadzącą nas do upadku.

Boguś.




Na podstawie „Reinkarnacja - genialne kłamstwo szatana” ks. M. Piotrowski. „Miłujcie się” 3-4/98.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz