Gdy tak sobie siedzę i myślę (co wcale nie oznacza, że jak stoję to nie myślę) i przychodzą mi do głowy różne myśli, chcący czy niechcący myślę o wakacjach. Wynika to pewnie z tego, że są one tuż tuż, a może też z tego, że pogoda jest już iście wakacyjna, a może też z tego, że wszyscy wkoło tylko o wakacjach i wakacjach.
Ale jednocześnie myślę także o praskich spotkaniach, których przez ten okres nie będzie. Może to i dobrze, bo zapomni się na pewien czas o teologii (oczywiście nie w zupełności), bo wakacje nie są od tego aby myśleć ale od tego aby od owego myślenia odpocząć, co wcale nie oznacza, że nie myśli się nad tym gdzie pojechać, czy też nad tym czy wydać pieniądze na piwo czy na lody, wreszcie czy popracować trochę czy zrobić sobie całkowitą labę. Nie oznacza to jednak, że popadam w czarną rozpacz i zaczynam rwać włosy z głowy czy też posypywać ją popiołem, bo przecież po wakacjach i to w dodatku wiadomo kiedy znów się spotkamy w gościnnych miejmy nadzieję progach praskiej parafii. Tyle smęcenia. Czas na konkrety.
29 kwietnia mowa była o ekonomii zbawienia, czyli o tym jak buduje się nasze zbawienie i jak stworzenie ma się pojednać ze Stwórcą. Moc sprawcza zbawienia i cała jego inicjatywa wypływa od Boga. Bóg zawierał przymierza z ludem i ustanowił dla tego ludu 3 rodzaje posług: kapłańską, królewską i prorocką. Wszystkie one dokonały się w osobie Jezusa Chrystusa, który rozciągnął zbawienie w czasie, na wszystkich ludzi, na wszystkie strony. Posługa prorocka Chrystusa polegała na tym, że objawia On, że Bóg chce zawrzeć przymierze przez złożenie ofiary z siebie za grzechy całej ludzkości. Ofiara ta realizuje się na krzyżu zgodnie z wolą Chrystusa. Składając ofiarę z siebie Chrystus staje się arcykapłanem - sprawuje posługę kapłańską. Posługa królewska polegała zaś na tym, że pokazywał On , że jest Pantokratorem, którego władza nie ogranicza się tylko do władzy ziemskiej, ale także kosmicznej. Ostateczne królestwo wyraża się w Zmartwychwstaniu będącym gwarancją naszego zbawienia, zstąpieniu do otchłani i zwycięstwie nad śmiercią. Cały ten proces zakończy się powtórnym przyjściem w chwale, co zostało poprzedzone wniebowstąpieniem i zesłaniem Ducha Świętego. Kościół daje wszystkie środki aby ekonomię zbawienia realizować, a realizujemy ją na tyle, na ile uczestniczymy w życiu Kościoła i przestrzegamy jego nauki.
Spotkanie z 6 maja odbyło się nie jak zwykle na ul. św. Cyryla i Metodego, lecz na ul. Paryskiej w siedzibie Seminarium. Mimo tej różnicy przybyło wielu zainteresowanych wykładem, bowiem mowa była o stosunku Prawosławia do „ekonomicznego” spojrzenia na świat. Szczególnie było to warte posłuchania dla przyszłych i obecnych ekonomistów, którzy mogli porównać sobie to, co włożono im do głów w czasie nauki z tym co ma do powiedzenia w tej materii ksiądz Rektor.
Ekonomia, czy raczej pieniądz odciska na każdym z nas swoje piętno i bardzo często stanowi o naszej osobowości. Ważne jest przełożenie działalności gospodarczej na etykę chrześcijańską. O ile protestanci kładą duży nacisk na pracę i bogactwo, o tyle Prawosławie nie ma absolutnie żadnej teorii dotyczącej życia ekonomicznego. W teologii prawosławnej nie istnieje pojęcie zysku, kapitału, bogactwa (no chyba, że bogactwa duchowego). Jest to wynikiem sytuacji geo-politycznej, w jakiej przyszło się rozwijać poszczególnym odłamom chrześcijaństwa – Prawosławie rozwijało się głównie w krajach rolniczych, w odróżnieniu od Protestantyzmu, który ściśle wiąże się z krajami przemysłowymi.
Próba definiowania, czym bogactwo jest musi nabrać podwójnego znaczenia: bogactwa duchowego – etycznego, będącego poczuciem własności nie utożsamianego z prawem chciwości (własności, którą można się podzielić) i bogactwa socjalno-ekonomicznego, w którym własność rozpatruje się w kategoriach konsumpcji (ja mam, ja konsumuję). Najważniejsze jest co stanie się priorytetem. Łatwo bowiem zmienić wiarę w Boga na wiarę w mamonę. Wtedy bogactwo jawi się jako fałszywe objawienie żądające adoracji dla siebie i zaczyna decydować o kształtowaniu warunków życia. Z drugiej zaś strony bogactwo jest niezbędne dla każdej istoty ludzkiej i wtedy człowiek staje się bezradny wobec tego procesu. Teoria postępu bogactwa prowadzi do jego koncentracji w rękach grupy ludzi / państw – bogaci będą bogatsi, zaś biednym się zabierze. Jest to pole popisu dla chrześcijan – tak podzielić to bogactwo, aby bogaty dał biednemu.
Innym problemem do rozwiązania jest pogodzenie dwóch światów, w jakich żyje człowiek: świata konieczności (świata rzeczywistego) i świata wolności (świata chrześcijańskiego, w którym najważniejsze jest Królestwo Boże). Ideałem wynikającym z Ewangelii jest, aby poszukiwać Królestwa Bożego, a wszystko pozostałe będzie nam dane. Aby być w tym Królestwie, trzeba się uwolnić z konieczności tego świata (co szczególnie mocno widać w przypadku idei monastycyzmu i acsetyzmu).
I wreszcie konkluzje, bo one są istotą tego spotkania: 1. Płaćmy podatki (ich niepłacenie to grzech, gdyż narusza ono nasze obowiązki wobec innych) i wykorzystujmy luki pozwalające na ich niepłacenie. 2. Ekonomia to nie nauka, a sztuka. Sztuka podziału pewnych dóbr nie prowadząca do poznania Boga.
Tematem środy kolejnej była istota służby biskupiej. Biskup jest najwyższą władzą ustawodawczą w Kościele wynikającą z sukcesji po Apostołach (przez nałożenie rąk zachowuje się jedność i ciągłość Kościoła). Biskupi mają pełnię władzy duchowej w zarządzaniu ludem bożym, w sprawowaniu sakramentów, w nauczaniu (stąd można postawić znak równości między biskupem a kapłanem, prezbiterem). Biskupstwo należy pojmować jako sakrament, a nie nominację. W prawosławnej eklezjologii istnieją dwie koncepcje związane z pojmowaniem roli biskupa:
- koncepcja Cypriana z Kartaginy, że biskup = Kościół i Kościół = biskup, co wynika stąd, że daje on świadectwo sukcesji apostolskiej. Z tej koncepcji wziął się w kościele watykańskim dogmat o nieomylności Papieża (jedność w Kościele osiągnięta jest przez wspólne przebywanie z biskupem).
- koncepcja św. Ignacego Antiocheńskiego mówiąca, że tam, gdzie jest sprawowana Eucharystia, tam jest Kościół, a jedynym sprawującym Eucharystię jest biskup. Jednością jest więc w rozumienie tej koncepcji wspólne przebywanie w Eucharystii.
Oczywiście nie każdy może biskupem zostać, choć z tymi warunkami jest różnie. Weźmy np. pod uwagę sprawę tego, czy biskup przed wyświęceniem musi być mnichem, czy nie. W tradycji greckiej nie musi, natomiast w tradycji słowiańskiej musi (nie ma wymogów kanonicznych co do tej kwestii). Nie wyświęca się ludzi niestałych w wierze, a także mających wady w przybliżaniu ludu bożego do Boga (np. będących neofitami, lichwiarzami, cudzołożnikami). Biskup musi być wyświęcony na konkretną katedrę i do konkretnego Kościoła. Przy jego wyświęceniu muszą być obecni wszyscy biskupi danej prowincji. Nie może się zdarzyć sytuacja, że jeden biskup wyświęci innego biskupa, co związane jest z zachowaniem ciągłości apostolskiej. Do obowiązków biskupa należą m.in. troska o powierzony mu Kościół wyrażająca się w sprawowaniu opieki duchowej, sprawowaniu Sakramentów przez swoich kapłanów, troska by nikt nie „odpadł” od Kościoła, zabezpieczenie dóbr materialnych Kościoła. Żaden biskup nie może sięgać po władzę innego biskupa (każdy inny go ogranicza - stąd brak autokratyzmu), żaden nie może nauczać w innej diecezji i co bardzo ważne nie może zostawić swojej diecezji.
I na tym chyba byśmy zakończyli naszą trwającą kilka miesięcy przygodę ze środami, a przede wszystkim z księdzem Rektorem Jerzym Tofilukiem, któremu na naszych łamach chciałbym serdecznie podziękować za wspaniałe wykłady o teologii i nie tylko. Myślę, że to dzięki niemu wielu z nas odkryło co tak naprawdę znaczy Prawosławie i jak głęboka jest Jego teologia. A wam życzę wspaniałych przygód na wakacje (może poznacie jakąś interesującą osobę i już po wakacyjnej przerwie pojawicie się z nią na kolejnej praskiej środzie) i spełnienia wakacyjnych planów.
cdn. Zenon
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz