Pieśń Bożonarodzeniowa


Gdy w Dawidowym grodzie, sławnym śród miast Judei,
Zrodzony był Ten z Dziewicy, Czyje Imię nieogarnione,
I zjawił się w trzewiach mroku Żywy w nieprzekraczalnym blasku -
Kto powitał hymnem Dzieciątko, kto hymnem wysławiał Pana?


Na wysokościach niebios, ponad wzgórzami Judei,
Gwiazdozbiorów pałały ognie i śpiewały głosy anielskie;
Niezwykły był głos, cudowny, niedostępny ziemskiemu uchu:
"Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój Jego ludziom!"

I na chórów górnych pamiątkę w świątyniach po dzień dzisiejszy
Śpiewają zastępy dźwięczne cherubińską wznosząc harmonię -
I jak niebo błękitne ołtarz, i podobne są gwiazdom świece,
I śpiew kanoniczny płynie, od aniołów ludziom natchniony.

*
A kiedy spoczywał w żłobie, na słomie ubogiej leżał,
Oparty na Cherubinach, jak w ornat, w blask Obleczony,
I pierś karmiła najczulsza Tego, co Był przed Jutrzenką -
Kto Maleńkiemu śpiewał, Pacholę zabawiał drobne?

Pastuszkowie, co strzegli stada, oczu przez noc nie zmrużyli,
Potomstwo nędzy, nadziei, ciszy i pustki ogromnej,
Słabi - ujrzeli chwałę, łagodni - przyjęli radość,
Dziecięciu się pokłonili, ucieszne śpiewali pieśni.

I dotąd śpiew nieuczony o żłobku, Gwieździe, Dziecięciu
Nie milknie przez pokolenia - i serce okrutne płacze,
Biedny jałmużnę dostaje i Bóg wieczerza z ubogim,
I na skromne wesele spływa niezniszczalne błogosławieństwo.

*

A gdy na padole płaczu, we włościach grzechu i śmierci
Zrodzony był biały Baranek, na stracenie wydany z góry,
Co przed postawieniem świata wybrał był los swój krzyżowy,
Mąż żalów i mąk Oblubieniec - czyj głos wysławiał Go wtedy?

Głos nieszczęścia słyszano w Ramie, szlochanie i płacz ogromny,
Przez proroka zapowiedziana Rachel dzieci opłakiwała;
Nad ciałkami zamordowanych, co komunię przyjęły Baranka
Jęk rozlegał się matek bolesnych i nie pragnących pociechy.

I aż po skończenie wieków, po sądu dzień i zapłaty
Nie masz przed Bogiem pereł nad te łzy niewinnie przelane,
I nad wszystkie świętszy jest hymny jęk, co się z serca wyrywa
I ból jedynie zaślubia z rozkoszą, co nie zna kresu.



S. Awierincew


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz