Pascha na Woli



W tym roku [2003-red.] po raz pierwszy od niepamiętnych czasów w cerkwi wolskiej słowa „Chrystos Woskriesie!” zabrzmiały w nocy. O godzinie 23.30 rozpoczęło się nabożeństwo paschalne, które zgromadziło liczną grupę wiernych. Co więcej, wchodząc do cerkwi, trzeba było przeciskać się przez tłumy. Pięknie przystrojone wnętrze naszej świątyni, stojący wśród kwiatów grób z płaszczanicą oraz rozchodzący się zapach kadzidła, nadały służbie uroczysty, mistyczny charakter. I właśnie wtedy, stojąc w chórze tuż przy grobie, zobaczyłam kapłanów w białych szatach - szatach, które zapowiadały nadchodzącą radość.
Równo z wybiciem północy cerkiew opustoszała. Wierni poszli z procesją, aby powitać zmartwychwstałego Chrystusa. Także zmarli, którzy zostali pochowani na wolskim cmentarzu, wspierali nas modlitwą. Świadczyły o tym znicze ustawione na każdym grobie. Trudno opisać nastrój jaki wtedy panował. Kiedy obeszliśmy trzy razy cerkiew, usłyszeliśmy tak długo wyczekiwany okrzyk paschalny „Chrystos Woskriesie!”. Drzwi świątyni zostały otwarte, a w miejscu, gdzie leżała płaszczanica, pojawiła się ikona Zmartwychwstania. Od tego momentu rozpoczęła się paschalna jutrznia, a po niej święta liturgia, podczas której bardzo wiele osób przyjęło św. Eucharystię. Należy tu także wspomnieć o ogromnej roli chóru, który bardzo pięknie i podniośle chwalił zmartwychwstałego Chrystusa. Miało się wrażenie, że to aniołowie zeszli z nieba, aby wraz z nami sławić Pana. Tej nocy wszystkie słowa trafiały prosto do serca. Po liturgii wierni zostali zaproszeni przez naszego proboszcza, o. archimandrytę Paisjusza, do domu parafialnego na paschalne śniadanie. Myślę, że nikt z nas nie spodziewał się tam takich rarytasów. Wszyscy - starzy i młodzi - zgromadzili się w tę noc razem, niczym jedna wielka rodzina. Pozostaje mi tylko życzyć Wam, abyście za rok mieli możliwość przeżycia tak pięknej Paschy.

Natalia 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz