O Prawosławiu w Polsce trochę tak samo, a trochę inaczej (w odpowiedzi na artykuł „Religia czy kultura - Rozmyślania o Prawosławiu w dzisiejszej Polsce).

Wierzyć, że Bóg istnieje, i znać Boga, to dwie różne sprawy.

Sylwan z Góry Atos


Nie raz, nie dwa rozmyślaliśmy (czasami dość intensywnie, choć może nie tak jak o ukochanej kobiecie), dyskutowaliśmy (często dość burzliwie, choć może nie na tyle aby wzniecić rewolucję) gdy padał temat „Czym właściwie jest Prawosławie?” Dla nas, dla naszych rodziców? Jak jest postrzegane we współczesnej Polsce przez ludzi, którzy prawosławni są i tych, którzy prawosławni nie są? Oczywiście pytań i problemów jest więcej, a to że wymieniłem akurat te, wcale nie oznacza, że one są najważniejsze i że tylko na nich się skupię.
„Prawosławie jest Kościołem Chrystusa na ziemi. Kościół Chrystusa nie jest instytucją, ale nowym życiem z Chrystusem i w Chrystusie, życiem kierowanym przez Ducha Św.... Kościół jest faktem i niezależnie od swego historycznego powstania, powstaje dlatego, że istnieje w planie Bożym.... Kościół jest życiem wiary, przez którą stają się przezroczyste rzeczy tego świata...”

Przez wiele lat Prawosławie w Polsce było zepchnięte na margines. Niewiele się o nim mówiło, pisało, niewielu ludzi w ogóle wiedziało o istnieniu Cerkwi w naszym kraju, a jeśli się wiedziało, to nie każdy zdawał sobie sprawę z tego czym ono jest (powszechne były pytania typu: A czy wy chociaż jesteście chrześcijanami? A to wy Ruscy jesteście?).

Ostatnimi jednak czasy sytuacja poprawiła się na tyle (oczywiście wszystko zależy z jakiej strony się na to patrzeć i kto się patrzy), że w telewizorze możemy zobaczyć trochę programów poświęconych Prawosławiu (szczególne ich nasilenie obserwuje się w okresie świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy), transmituje się lub retransmituje prawosławne nabożeństwa, pojawiają się artykuły o nim. Nie zawsze są one obiektywne, często informacje w nich podane nie przystają do rzeczywistości, występują przekłamania. Ale ogólnie rzecz ujmując jest zdecydowanie lepiej, niż było jeszcze kilka lat temu, nie mówiąc już o latach kilkunastu, kiedy to żyliśmy prawie jak w ‘getcie’, ale w ‘getcie’ postawionym nie tylko przez społeczeństwo, państwo, ale przede wszystkim przez nas samych, co było szczególnie bolesne. Może zabrzmi to brutalnie i obraźliwie, ale odnoszono się często do nas prawie jak do Indian w Ameryce - Chcecie zobaczyć ‘dzikusów’ kulturowych i religijnych? - Idźcie do cerkwi, szczególnie na Białostocczyźnie. Nie mówili tak wszyscy (bardziej wykształceni), ale mówiło wielu.


Czasy jednak się zmieniają i to myślę na naszą korzyść (możemy wreszcie z tym, co mamy wyjść „na zewnątrz”, pokazać, że przecież jesteśmy takimi samymi ludźmi, jak inni obywatele naszego kraju (a to, że akurat innego wyznania, to myślę, że jest to nasza duża zaleta, a nie wada, jak sądzą niektórzy), otworzyć się na innych, szczególnie tych zagubionych we współczesnym świecie i pokazać im czym Prawosławie jest i co daje i im to dać) ale także na korzyść tych „nie naszych”. Nie musimy się ograniczać tylko do siebie i swojego środowiska i popadać w kompleksy niższości, tylko z racji tego, że jesteśmy mniejszością i tylko czy nie tylko z racji tego, że każdy Polak to katolik, a ponieważ my katolikami nie jesteśmy (chociaż w rzeczywistości jesteśmy, ale to temat na zupełnie inną rozprawę), więc nie jesteśmy Polakami (co wynika z prostej zależności logicznej), a więc nie ma dla nas miejsca w życiu społeczeństwa i powinniśmy się tylko ograniczać do swojej społeczności.

W rzeczywistości bowiem żaden kraj, społeczeństwo bez mniejszości obyć się nie może. Nie może i nie powinien, gdyż popadnie w samozachwyt, narcyzm prowadzący do wielu mniej lub bardziej nieszczęśliwych następstw.

Teraz zaś bardziej o konkretach.

1. Tak, jak było wspomniane w artykule „Religia czy kultura...” Prawosławie w Polsce nie jest jednolite, nie wspominając już o różnicach występujących u Ortodoksów z innych państw. Oczywiście nie mam na myśli różnic dogmatycznych, sakramentalnych, „nabożeństwowych” itp., ale te, które wynikają z miejscowych tradycji, obrzędów, języka czyli właśnie kultury.

Wreszcie inne jest Prawosławie monastyczne (które wewnętrznie też jest zróżnicowane) a inne parafialne. Po co o tym wszystkim piszę skoro jest to tak proste jak drut? A guzik prawda, że jest proste jak drut, bo jest proste jak ‘duha’, czyli krzywe, W naszym Prawosławiu nie powinniśmy ograniczać się tylko do jednego źródła. Nie powinniśmy mieć monopolu na słuszność naszej wiary. Wielokrotnie, szczególnie na Białostocczyźnie, spotykałem się ze stwierdzeniem, że „my to jesteśmy najbardziej wierzący i najczyściej” i to mnie strasznie denerwowało.

Ktoś, kto jeździ do Supraśla, często przebywa w klasztorze może uważać siebie za lepszego, bliższego Bogu, silniej wierzącego, a tych którzy tam nie jeżdżą lub jeżdżą do Ujkowic za słabiej wierzących tylko dlatego, że nic o owych Ujkowicach nie wie, a jak słyszał cokolwiek, to same plotki. Rzeczywiście inaczej jest w Supraślu, inaczej w Ujkowicach, inaczej na Grabarce, a jeszcze inaczej w Jabłecznej. Zdecydowanie opowiadam się za tym, aby czerpać z wielu źródeł, a nie ograniczać się do jednego, tak z tych duchowych, jak i z tych bardziej przyziemnych i być otwartym na te źródła. Człowiek, który tak robi jest bardziej bogaty wewnętrznie, potrafi łatwiej odpowiedzieć na nurtujące go pytania, łatwiej poradzić ze swoimi problemami.

2. W swojej przeważającej większości Prawosławie w Polsce opiera się na Tradycji (kto nie wie co to słowo znaczy polecam obejrzenie „Skrzypka na dachu”). A gdzie podziało się Pismo Święte, a gdzie nauki Ojców Kościoła, gdzie pouczenia starców? Pewnie, że ktoś zaraz powie: „Przecież od tego są kapłani i mnisi i oni jeśli już mają nas tego nauczyć”. Oczywiście, że oni, ale nie zapominajmy, że sami też powinniśmy się „uczyć”, poznawać inne wyznania, dzięki czemu poznamy, co mamy sami i się bardziej (niektórzy mniej) utwierdzimy w naszej Ortodoksji.

Właściwie bycie prawosławnym wynika bardziej z nazwijmy to nieszczęśliwego zbiegu okoliczności - mój dziadek był, mój ojciec też, więc i ja jestem, niż z wyboru i zrozumienia, co wcale nie przekreśla czyjejś wiary, nadziei i miłości. Ludzie poprzestają tylko na chodzeniu do cerkwi (zresztą świetnie, że chodzą, bo jakby nie chodzili, to byśmy mieli orzech do zgryzienia), na świętowaniu odpustów (mowa o tym była we wspomnianym artykule), uczestniczeniu w ślubach i chrztach. A gdzie reszta? Gdzie poznanie głębi Ortodoksji, odkrycie piękna Eucharystii, wreszcie gdzie zrozumienie tego, co mamy (a przez to zrozumienie nie będziemy się wstydzić przed innymi, będziemy mogli im spojrzeć prosto w oczy i powiedzieć: „Zobacz jaki jestem „bogaty”. Nie jestem kimś gorszym”): Nie ma nic droższego nad poznanie Boga i nie ma nic gorszego niż Go nie znać.

Mimo tego, że filarem Prawosławia w Polsce jest Tradycja, jest ono i religią i kulturą, choć myślę, że w większym stopniu religią.

Za dużo w tym, co napisałem jest słów ostrych i goryczy, ale myślę, że sytuacja naszej Cerkwi jest taka, że te słowa i rozgoryczenie są na miejscu. Wielu, którzy przeczytają ten tekst może się z jego treścią nie zgodzić i ma do tego pełne prawo tak, jak ja mam prawo do tego, aby pisać o tym, co myślę.

Nie na myśleniu polega jednak bycie prawosławnym, ale na tym, aby coś zrobić w kierunku zmiany przedstawionego stanu rzeczy, co zresztą już się zaczęło kilka dobrych lat temu. Ogromną rolę w tym procesie powinno odegrać i myślę, że odegra młode pokolenie, które staje się „pełnoprawnym” członkiem Cerkwi. Ich zaangażowanie w kultywowaniu Tradycji i życia duchowego a także poszukiwanie istoty Prawosławia tak, aby stało się ono nieodłączną częścią naszego ziemskiego życia, pozwoli na budowanie silnej pozycji naszej Cerkwi w Prawosławnym świecie i wśród chrześcijan w Polsce. Niewątpliwą rolę powinno odegrać odrodzenie się Bractw Cerkiewnych i przywrócenie im pozycji i roli, którą miały kilka wieków temu, kiedy Prawosławie w Polsce kwitło.

Zenon


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz