Praskie środy

Każdy z nas zapewne zna pewną znaną maksymę: „Nic w przyrodzie nie ginie”. Kto ją pierwszy wypowiedział, kiedy i w jakich okolicznościach nie wiadomo, ale ważne, że jest i służy nam bardzo często dodając otuchy, gdy coś gdzieś się zawieruszy. Oczywiście nie zawsze jest ona prawdziwa, ale prawdziwe to może być to, że jutro będzie kolejny dzień roku, albo że cytuję: „na każde ciało zanurzone w cieczy działa ku górze siła wyporu równa co do wartości ciężarowi cieczy wypartej przez to ciało”. Koniec cytatu.

Dlaczego jednak ją wspominam, skoro nie ma ona zbyt dużo wspólnego z Praskimi Środami? Ano dlatego, że jednak ma i to dużo, jak choćby to, że każda środa jest po wtorku, a po środzie jest czwartek. Ale najważniejsze to, że jak nie ma spotkania w jedną środę, to będzie w następną, a jak nie w następną, to jeszcze w następną, aż w końcu... będzie, czyli czekajcie aż się doczekacie. Nie czekanie jest jednak najważniejsze, lecz treść. A oto i ona. „Kapłaństwo i laikat” to temat spotkania z 11 marca 1998 r. O kapłaństwie była już mowa wcześniej, ale z innego punktu widzenia. Ksiądz Rektor przedstawił nam czym powinno ono być i jakie powinny być relacje między osobami świeckimi a duchownymi.

Świat dąży do czegoś, co jest całkowicie nieznane, jest postrzegany jak mrowisko - każdy gdzieś dąży, każdy czegoś szuka. Kościół próbuje uporządkować to mrowisko aby człowiek znalazł swoje miejsce i rolę, gdyż ma on misję do wypełnienia. We współczesnym świecie następuje albo próba klerykalizacji życia - Kościół zaczyna odgrywać rolę w życiu społecznym (bardzo silne tendencje w łonie kościoła rzymskokatolickiego), albo następuje zakwestionowanie kapłaństwa i dążenie do tzw. kapłaństwa powszechnego (propagowane przez świat zachodni). Prawosławie zajmuje pozycję po środku tych tendencji ze skłonnościami ku obu. Aby móc mówić o kapłaństwie powszechnym, należy dać odpowiedź na pytanie kto to jest laik. Ano jest to ten, kto przynależy do ludu bożego i sprawuje godność kapłaństwa powszechnego (każdy, kto przyjął chrzest i był bierzmowany jest powołany do kapłaństwa - ma służyć, nauczać i dążyć do świętości). Kapłaństwo powszechne ustanawia kapłaństwo hierarchiczne, gdyż tylko kapłan może ochrzcić, a zarazem to powszechne stanowi o hierarchicznym. Jednym słowem nie może być hierarchii bez laikatu i laikatu bez hierarchii - jedno w drugim znajduje swe dopełnienie. I kapłani i laicy dostają łaskę Ducha Świętego: kapłan do sprawowania sakramentów i pasterzowania, laik - w momencie bierzmowania do bycia chrześcijaninem. Kapłani nie mogą być stawiani ponad ludem, mimo tego, że są łaską Ducha Świętego wybrani na tę „funkcję”. Jednocześnie, co warte podkreślenia kapłani nie są wolni od zmór codzienności i stykają się z tymi samymi problemami, co ludzie świeccy. I na zakończenie tego tematu jedna bardzo trafna uwaga Księdza Rektora: w Cerkwi Prawosławnej postrzega się księży wzorując się na kościele rzymskokatolickim; niektórzy nasi kapłani też tak chcą być postrzegani.

Tematem kolejnej środy (18 marca) byli Ojcowie Kapadoccy. Nie będę przedstawiał ich życiorysów, całej bibliografii gdyż nie taki jest sens tych artykułów. Skupię się jedynie na kilku najważniejszych informacjach. Była to grupa Ojców Kościoła pochodzących z Kapadocji (Środkowa Azja Mniejsza, na pograniczu Armenii) należąca do drugiego i trzeciego pokolenia obrońców Symbolu nicejskiego. Działali od ok. 360 r. do końca IV w., związani więzami pokrewieństwa i przyjaźni. Należeli do nich : Św. Bazyli Wielki i jego bracia św. Grzegorz z Nysy i Piotr z Sebastyu, ich wspólny przyjaciel św. Grzegorz z Nazjanzu zwany Teologiem, cioteczny brat Grzegorza Teologa i młodszy przyjaciel św. Bazylego Amfiloch z Ikonium oraz Asteriusz z Amazei. Ich największą zasługą było danie początku nowej erze w chrześcijaństwie, danie podstaw prawosławnej kulturze. Ich twórczy wysiłek umysłów, ducha i serca był konieczny dla objaśnienia chrześcijaństwa różnym warstwom społecznym należącym do helleńskiej kultury za pomocą greckich pojęć i kategorii filozoficznych.

W kolejnym tygodniu letniego semestru roku akademickiego 1997/98 mowa była o mistycyzmie i ascetyzmie. Pojawiły się one w pierwszych okresach chrześcijaństwa i istniały równolegle z intelektualizmem (zresztą obecnie też istnieją). W pewnym momencie życie dla części osób stało się zbyt uciążliwe i zaczęły one „uciekać” na pustynię aby się modlić w odosobnieniu (jak Pan nasz Jezus Chrystus modlił się 40 dni) z dala od ludzi i uciech życia i aby kontemplować (pamiętać należy, że im większy wysiłek ascetyczny tym większe kuszenie ze strony szatana, a im większe opory przeciw jego działaniom, tym większa świętość i tym większa bliskość Boga i możliwość zbawienia). Nie każdy wysiłek mistyczny musi nas doprowadzić do Boga (nigdy nie można stwierdzić, że ten wysiłek przyniósł korzyść). Można jednak stwierdzić, że bez Jego pomocy niczego się nie osiągnie - w pewnym momencie człowiek jednoczy się z Bogiem i Bóg zaczyna oddziaływać na człowieka. Jest to w mistycyzmie najważniejsze i zwie się synergizmem.

Z mistycyzmem wiąże się ściśle stan zakonny i śluby składane przez mnichów, których celem jest wyzbycie się zła i tego, co zostało po grzechu Adama i Ewy:

1. ślub ubóstwa - wyzwolenie od dóbr materialnych, zwrócenie uwagi na sferę duchową; oznacza on, że zakonnik nie posiada nic swojego, wszystko jest wspólne dla braci zakonnej

2. ślub czystości - wyzwolenie od panowania cielesności (cielesność jako taka nie jest zła, ale żądze cielesne są)

3. ślub posłuszeństwa - wyzwolenie się od bałwochwalczego „ego”.

Uwieńczeniem ubóstwa, czystości jest właśnie owa mistyka, ale rozumiana jako oglądanie Boga. W Kościele Prawosławnym doświadczenia mistyczne występują bardzo częste. Warto jednak podkreślić, że są one bardzo indywidualne (Cerkiew nie zna zbiorowych doświadczeń mistycznych). Jest to dar Boga, którego nie można się nauczyć; można jedynie nauczyć się wysiłku w dążeniu do nich. Jednocześnie należy odróżnić doświadczenie od objawienia, które jest darem danym społeczeństwu (przykładem może być zejście Świętego Ognia na Paschę). W obydwu przypadkach podstawą jest jednak wiara, która jest życiodajną siłą.

Ta życiodajna siła pozwala mi również sądzić, że więcej osób będzie się pojawiało na naszych spotkaniach (dla wielu powodów, jak choćby po to żeby się lepiej poczuć wśród „swoich” po przebytej chorobie, lub żeby słuchając czegoś ciekawego (a zapewniam, że zawsze coś ciekawego jest) popatrzeć w oczy pięknej brunetce lub blondynce, ewentualnie brunetowi lub blondynowi w przypadku kobiet). Tego życzę sobie i Wam. cdn.

Zenon


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz