Ostatnimi czasy dużo mówi się na temat kobiet, ich praw i roli, w co byśmy nie mówili, zmaskulinizowanym społeczeństwie. Na naszych oczach rozrastają się ugrupowania feministyczne stające w obronie kobiet, a niekiedy w swej zapamiętałości wywyższające kobiety ponad mężczyzn. Powstaje wrażenie, że światy męski i kobiecy prowadzą walkę kierując się poczuciem zagrożenia i wzajemnej wrogości. Sztandarowe hasło – równouprawnienie kobiet – wciąż jest aktualizowane co świadczy zapewne o tym, że problem wciąż istnieje, nieporozumienie nie chce ustąpić porozumieniu.
Niewątpliwie wszelkie niuanse życia społecznego odzwierciedlają się w życiu Kościoła, który składa się z ludzi należących do obecnego społeczeństwa.
A zatem na fali równouprawnienia wszczęto alarm o brak sprawiedliwości w Kościele, gdzie tylko mężczyźni zajmują najwyższe stanowiska – jeżeli chodzi o hierarchię kościelną.
Jednym z pierwszych Kościołów, które „doceniły” kobietę był protestancki Kościół Ewangelicki. Tu kobiety uzyskały prawo do piastowania stanowiska biskupa. Natomiast Kościoły: Prawosławny czy Katolicki wciąż „upierają się” przy „tradycyjnej”, tudzież „patriarchalnej” strukturze hierarchii. Dlaczego?
Taki stan rzeczy niesie ze sobą wątpliwości i podejrzenia o nieuczciwość. Bo czyż kobieta jest gorsza od mężczyzny, czy jest gorszym człowiekiem czy..(o zgrozo!) według niektórych twierdzeń egzegetycznych nie wspomina się o tym, że kobieta jest człowiekiem, ale tylko o tym, że jest pomocą dla mężczyzny (człowieka). Bo skoro Ewa została stworzona z żebra Adama, jest skazana na bycie dodatkiem do Adama, jego służebnicą, itd.
Niestety temu podobne wnioski wciąż jeszcze pokutują w formie złośliwych żartów.
Jednak z drugiej strony czytamy w Księdze Rodzaju o tym, że Bóg tworząc człowieka „...jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich” (Rdz 1, 27). To znaczy, że Bóg stworzył człowieka mężczyznę i człowieka niewiastę. W takim razie, skoro Kościół nie kwestionuje człowieczeństwa kobiety to, dlaczego jest tak bardzo nieprzychylny w stosunku do niej?
Na to pytanie znalazłam odpowiedź w książce Paula Evdokimova „Kobieta i zbawienie świata” (polecam ją tym, którzy interesują się psychologią i filozofią). P. Evdokimov w sposób obrazowy wyjaśnia, iż kategoria – lepszy czy gorszy jest zupełnie nieadekwatna w przypadku porównania męskości i kobiecości. Należy akcentować różnicę powołań, a nie zakres władzy. Jego zdaniem mężczyzna jest powołany do kapłaństwa służebnego (sakramentalnego), natomiast kobieta do kapłaństwa królewskiego (powszechnego). Kapłaństwo sakramentalne jako godność funkcjonalna sprowadza się do przekształcenia wszystkich ludzi w kapłaństwo królewskie. Chodzi o to, że w Królestwie Niebieskim wszystkie funkcje stracą znaczenie wobec Jedynego Kapłana – Chrystusa. „Chrystus celebruje niebieską liturgię, ale na czele ludu, kapłaństwa powszechnego, stoi Bogurodzica”(kobieta). „Walczący mężczyzna znajduje się na polu bitwy, w pierwszej linii frontu, jako żołnierz Chrystusa. Dziewica (kobieta) jest powołana do modlitwy, na czele zastępów niebieskich, nie jako bojowniczka, lecz ta, która ze swej natury stawia niepokonany, śmiertelny opór siłom demonicznym – niezwyciężona dzięki swej tryumfującej czystości. Ona ma moc zetrzeć głowę smoka, nie przez czynne działanie (właściwe mężczyźnie), lecz przez to, kim w istocie swej jest.” Z tej perspektywy sprawa „równouprawnienia” wydaje się niedorzecznością.
Wracając do kościołów protestanckich należy mieć na uwadze to, że ich hierarchia jest przede wszystkim hierarchią administracyjną, która ma niewiele wspólnego z charyzmatami czy powołaniem. Traktując stanowisko kościelne jako urząd, rzeczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby kobieta została np. biskupem. Jeżeli moje rozważania wydadzą się komuś niejasne albo dyskusyjne, gorąco polecam wyżej wspomnianą lekturę P. Ewdokimova. On wam to o wiele lepiej wytłumaczy niż ja.
Julia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz