Okiem Pelagii

"Polska to bardzo dziwna kraja", mawiał niegdyś w telewizji Zulu Gula vel Tadeusz Ross. Jedynie ona wydała na świat przedziwną istotę, księdza - żołnierza. Wprawdzie i Irlandczycy śpiewają pieśni o dzielnym ojcu Murphy, który wspierał antyangielskich powstańców, a później udał się z niedobitkami powstania na emigrację do Francji, ale "brave Father Murphy" przynajmniej nie biegał z bronią po lasach. Natomiast jeden z bohaterów Powstania Styczniowego, ksiądz Brzóska, i owszem. Nie tylko biegał, ale jej używał kiedy było trzeba, tzn. kiedy w zasięgu wystrzału znalazł się jakiś Kozak lub inny Moskal. Co mogło zmusić owego kapłana (notabene szykuje się kanonizacja) do przelewania krwi, a więc do absolutnego zaprzeczenia swemu powołaniu? Myślę, że niebagatelną rolę odegrali tu nasi Wielcy Romantycy i ich wynalazek - polski mesjanizm. Nie jest tajemnicą, że Chopin po upadku Powstania Listopadowego "obraził się" na Boga, a Mickiewicz zapytywał dramatycznie "Boże, może Tyś sam Moskal?" Słowacki był z kolei zły na papieża, który powstanie potępił pisząc w encyklice, że "Polacy szukają przede wszystkim własnego państwa, a nie Królestwa Niebieskiego, i dlatego nie mają ani jednego ani drugiego...". Skoro tego typu myśli lęgły się w głowach największych Polaków tamtych czasów, to nic dziwnego, że ich czytelnicy, ludzie prostsi od Wieszczów, postanowili coś zrobić. I stąd kolejne niepotrzebne powstanie, rozpoczęte w najbardziej idiotycznym momencie, bo w czasie politycznej odwilży w Rosji, stąd i ks. Brzóska, siepacz w sutannie.


***

Kościół prawosławny w Polsce znajduje się w stanie kryzysu. Właściwie nie ma w tym nic dziwnego, bowiem Kościół Chrystusowy na tym świecie zawsze znajduje się w stanie kryzysu, a krótkie chwile ziemskiej pomyślności nie wychodzą mu na zdrowie. Kryzys miewa zresztą wiele zalet, bo zmusza do aktywności. Jeszcze nigdy nie wydawano w Polsce tak wielu książek o prawosławiu, nastąpiło odrodzenie kanonicznej ikonografii, dzięki czemu Jezus Chrystus na ikonach przestaje być wreszcie podobny do kardynała Richelieu, rosną też nowe, nierzadko piękne cerkwie. Państwo nie prześladuje prawosławnych, jak czyniło to w okresie międzywojennym. Głupoty "patriotów" z białostockiego AWS-u i ich "walki o polskość" nie da się mimo wszystko porównać ze zniszczeniem stu cerkwi na Chełmszczyźnie w 1938 roku. Z drugiej strony mamy wielkie problemy: język liturgiczny, duszpasterstwo, finanse cerkiewne i całokształt zjawisk nazywanych naukowo sekularyzacją, a po polsku zeświecczeniem życia. Jak to bywa w czasie kryzysu niektóre środki zaradcze bywają chybione. Wywiadowca "Artosa" doniósł nam o pewnym godnym uwagi zdarzeniu z naszej Ściany Wschodniej. Zdarzenie to, o nazwie Pierwsza Spowiedź Święta, miało miejsce w parafii prawosławnej w miasteczku G.B. położonym nieopodal centrum wojewódzkiego B.

Rozumiem, że nasze maluchy (szczególnie dziewczynki) chcą, jak ich katoliccy rówieśnicy, poparadować trochę przebrane za małe aniołki i małych kelnerów, tym bardziej, że potem będą prezenty. Rozumiem też, że nie każdy dorosły jest w stanie wytłumaczyć dziecku, że nie potrzebuje ono takich uroczystości ponieważ od niemowlęctwa spożywa Święte Dary. Niewątpliwie przystąpienie po raz pierwszy w życiu do spowiedzi wymaga przygotowania i jakiejś uroczystej oprawy. Ale - nie oszukujmy się - niestety nie o to chodziło, gdy ktoś wpadł na pomysł zorganizowania takiej uroczystości. Mam poważne obawy, że pod całą tą celebrą kryje się podświadomy wstyd z powodu własnej inności i chęć "bycia jak wszyscy". Problem w tym, że "bycie jak wszyscy" w przypadku wyznawanej wiary oznacza po prostu brak odpowiedzialności. Przejmując bez zastanowienia obce wzory nie zauważamy, iż co mądrzejsi katolicy od dawna już biją na alarm, że z tradycją Pierwszej Komunii coś jest nie tak, że za dużo w tym wszystkim forsy i blichtru (kiedyś wystarczyło podarować radziecki zegarek "Poliot" a dziś rowerek górski albo komputer) a za mało rzetelnego przygotowania do pierwszego spotkania z sakramentem Chrystusa. Wkraczamy więc na obszary, na które wcale nie należy wchodzić.

Uroczystość w miasteczku G.B. miała, jak doniósł Wywiadowca "Artosa", przebieg bardzo podobny do uroczystości Pierwszej Komunii, zaś niektóre ciocie i babcie pokupowały nawet pamiątki w katolickich sklepach z dewocjonaliami. Nareszcie jesteśmy "tacy jak inni", i choć tak naprawdę nie wiemy jacy, to dobrze nam z tą niewiedzą.

***

Często spotykamy ludzi niewierzących, a raczej nie praktykujących religijnie, i nie wiemy, co z nimi zrobić. Dlaczego to, co jest mniej lub bardziej oczywiste dla nas, pozostaje poza granicą ich odczuwania? Dlaczego nie chcą chodzić do cerkwi czy kościoła, a naszą wiarę uważają za iluzję (niektórzy za piękną iluzję)? Sądzę, że jedną z głównych przyczyn takiego stanu rzeczy jesteśmy my sami, "parafialni" chrześcijanie. Przeciętny niewierzący zwykle słyszał o Chrystusie, który pragnął by ci, którzy Weń wierzą byli uczciwi, pogodni, życzliwi, szczodrzy, nieskorzy do gniewu, kochający innych jak siebie samych itp. I kogo widzi? Zupełnie przeciętnych ludzi, nie zawsze uczciwych, nieraz chmurnych i gburowatych, nieskorych do pomocy, kłótliwych - litanię można by ciągnąć w nieskończoność. Widzi ludzi takich jak on sam, którzy jak widać wcale nie są lepsi, mimo, że chodzą co tydzień na nabożeństwo. A skoro chodzą i nic z tego nie wynika, myśli niewierzący, to po co chodzić?

***

W Zakopanem poległ z rąk nieznanych gangsterów znany gangster Persching. Historia jakich wiele: warszawski wiraszka, który zaczynał jako oszust na Wyścigach Konnych, trochę wymuszał i rabował a z czasem zajął się przemytem, narkotykami i prostytucją zginął z ręki sobie podobnych. Jest to wydarzenie smutne dla jego najbliższych, a także dla rzeszy wygolonych i odzianych w dresy fanów, ale dla większości społeczeństwa raczej obojętne, a dla niektórych nawet radosne (jednego mniej). Zastanawiająca jest natomiast ranga, jaką nadała śmierci Perschinga prasa, w szczególności zaś "Gazeta Wyborcza". Na pierwszej stronie szacownego dziennika znalazł się bowiem sążnisty artykuł o "życiu i twórczości" zabitego bandyty, okraszony pokaźnych rozmiarów fotografią. Wypisz, wymaluj - nekrolog. Kiedy umiera jakiś znany uczony, artysta lub polityk, niejednokrotnie jego zdjęcie i artykuł o nim umieszczane są na drugiej stronie "Gazety", w bocznej szpalcie, drukowane maczkiem, a tu proszę - tekst jak o jakimś nobliście, cały kraj żegna swojego bohatera, niech dzieci patrzą i pamiętają, że Persching Wielkim Polakiem był. "Przeklęte czasy liberalne" mawiał jeden z bohaterów "Lalki" a my dodamy, że mamy takich bohaterów, na jakich sobie zasłużyliśmy.

***

Prasa doniosła ostatnio o wynikach sondażu przeprowadzonego wśród sześćdziesięciu tysięcy Francuzów. Poproszono ich o wytypowanie najważniejszego wydarzenia obecnego stulecia. Rozbicie jądra atomu? Lot na Księżyc? Wynalezienie antybiotyków? II Wojna Światowa? Nic z tego, praktyczni Francuzi za wydarzenie "number one" mijającego stulecia uznali... wynalezienie pralki automatycznej. Tak oto kraj zwany kiedyś Pierwszą Córą Kościoła, kraj który dał światy cuda gotyckiej sztuki, skarby poezji, muzyki i malarstwa stał się Krajem Czcicieli Pralki. "Śmiech pusty we mnie wezbrał, a potem litość i trwoga" pisał wieszcz. Na szczęście nie dożył do obecnego sondażu, bo pewnie nie wiedziałby co napisać.

***

Wielu z nas miewa chwile zwątpienia obserwując wewnętrzne problemy prawosławia, spory między poszczególnymi autokefaliami itd. Wątpliwości te umiejętnie podsycają nasze media, nie tylko katolickie, ale przede wszystkim świeckie, które lubują się w zamieszczaniu artykułów o rosyjskich biskupach kagebistach, niewykształconych popach bojących się ekumenizmu i prawosławnych znachorkach z Podlasia. Proponuję w takich chwilach pomyśleć o obecnej rosyjskiej Cerkwi. Nie o budowanym w Moskwie ogromnym chramie Chrystusa Zbawiciela czy pełnych splendoru patriarszych liturgiach, które są oczywiście potrzebne, ale o dziesiątkach a może i setkach prawosławnych kapłanów zamordowanych w ciągu ostatnich lat w Rosji przez różnej maści satanistów. Zastanawiająca jest ta jednokierunkowość nienawiści Ciemnych Sił. Nikt nie słyszał, aby opętańcy w Rosji zabijali protestanckich kaznodziejów ściągających tłumy na moskiewskie stadiony, albo katolickich misjonarzy podejmujących trud "ewangelizacji nieludzkiej ziemi". Ofiarami padają wciąż ci sami "niewykształceni, ciemni popi", wyświęcani w dodatku przez "biskupów - generałów KGB". Widać prawosławie, mimo widocznych gołym okiem bolączek i zaniedbań, dostarcza światu najwięcej Światła i Prawdy, jest kanałem przez który najwięcej Nieba dociera na ziemię i to powoduje furię sług Ciemności. Niech ta myśl zawsze będzie z nami w chwilach niezadowolenia z naszej cerkiewnej codzienności.
Pelagia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz