Jest taka tradycja...

Początek grudnia 2002. Tradycyjne, coniedzielne spotkanie młodzieży po porannej Liturgii. Tradycyjnie omawiany był określony wcześniej temat, tradycyjnie wynikła z tego dyskusja. Trochę później pojawił się POMYSŁ. Może nie tyle nowy pomysł, co chęć kontynuacji pewnego działania podjętego rok temu o podobnej porze. „Podarujmy dzieciom z wybranej parafii prezenty z okazji Świąt Bożego Narodzenia”. Idea bardzo ładna, wszyscy zebrani jednogłośnie zaakceptowali. Pozostały tylko zwykłe, „kosmetyczne” kwestie. Jaka parafia będzie w tym roku wybrana? Od razu przyszła mi na myśl moja rodzinna p.w. św. Jana Chrzciciela w Gładyszowie ( Łemkowszczyzna). Tu napotkałem opór: „ nie, nie parafia gładyszowska w ubiegłym roku otrzymała już prezenty, wskażmy inną”. Zmieniłem obszar zainteresowania i skierowałem się w stronę wioski Hańczowa leżącej niedaleko popularnego uzdrowiska Wysowa. W pobliżu znajduje się również cel corocznych pielgrzymek wiernych – św. Góra Jawor. W wieku szkolnym jest tam ok. 40 dzieci.

Działając z zaskoczenia i przeważnie w sposób błyskawiczny, bezlitosny skarbnik nasz, zdążył w okresie dwóch niedzielnych spotkań zgromadzić pokaźną sumkę na wskazany cel. Postanowiono również porozmawiać z naszym proboszczem ks. Anatolem Szydłowskim. Ksiądz pomysł nie tylko pochwalił, a jeszcze zdążył zaskoczyć wszystkich wspierając przedsięwzięcie sporą kwotą. Uzbrojeni w dobre chęci, jak najlepsze zamiary i gotówkę ruszyliśmy w ostatnią sobotę przed świętami na zakupy. Pomijając komiczne sytuacje podczas zakupów (zabawna sprawa gonić z wózkiem pełnym słodyczy po sklepie z jedną tylko myślą: co by tu jeszcze?), stwierdzę tylko, że wszystkie łakocie poupychaliśmy do ponad 40 paczuszek. Dlaczego zachowało się po kilka sztuk „niedoparowanych” słodyczy pozostanie już chyba tajemnicą poliszynela ☺.

Pojawił się jeszcze problem: przetransportowania pakunków do miejsca przeznaczenia (ok. 400 km). Tu z pomocą przyszedł pan Michał Sandowicz, który w tym czasie również planował wyjazd na Łemkowszczyznę.

Dokładnie trzy dni później sięgnąłem po telefon, siedząc już w cieple rodzinnego ( ale mocno przysypanego śniegiem) domu. Zadzwoniłem oczywiście do proboszcza parafii Hańczowa ks. Włodzimierza Kaniuka. Odetchnąłem z ulgą słysząc, że prezenty dotarły na miejsce we właściwym czasie. Na koniec ksiądz zwrócił się do mnie z prośbą o przekazanie serdecznych podziękowań dla wszystkich tych, którzy bezpośrednio czy pośrednio przyczynili się do sprawienia bardzo miłej niespodzianki dzieciom z jego parafii, co właśnie teraz robię:

Dziękuję za otrzymane prezenty w imieniu wszystkich małych i tych trochę większych, zarówno łobuziaków jak i tych wybitnie grzecznych dzieciaczków, również w imieniu ich rodziców, a przede wszystkim dziękuję za... pamięć o małej parafii schowanej gdzieś pod granicą słowacką pośród gór Beskidu Niskiego, bo sądzę, że właśnie pamięć jest tu najważniejsza.


Haczatko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz