Witamy!

Takie zdania słyszymy dość często. Od różnych osób, które jednak łączy jedno – stoją w obliczu samotności, obcości. Najczęściej z powodu wyjazdu za granicę. W obcym kraju, w nowym środowisku, w odmiennym klimacie...

A tyleż spraw może w nowym miejscu absorbować! Sklep, szkoła, kino...Ale większość z nas w nowym, obcym miejscu szuka cerkwi. Cerkiew jest dla nas symbolem swojskości, domu, bliskości...I wtedy dopiero czujemy się jak w wielkiej, prawosławnej rodzinie. Po zaznaniu uczuć lęku, przestrachu czy wręcz przerażenia otaczającą nowością, po często gorączkowych poszukiwaniach po zakamarkach wielkich miast wreszcie Ją znajdujemy. Aby dowiedzieć się, jak wielkie wrażenie robi wejście do cerkwi w takiej sytuacji, trzeba to chyba przeżyć. Wreszcie czujemy się choć częścią u siebie. Tak, jak gdybyśmy odwiedzali Matkę.

I w czasie całego pobytu wracamy tam, kiedy się tylko da. Właściwie często istnienie cerkwi nadaje sens naszemu pobytowi i pozwala przetrwać zwykle ciężkie chwile z dala od domu.

Czy zastanawialiście się kiedyś, jaki to fenomen? Że często pierwsza opowieść o pobycie za granicą, jaką słyszymy, to ta dotycząca poszukiwania cerkwi, znalezienia cerkwi, wejścia do cerkwi, organizacji czy tradycji cerkwi itp. Często dopiero wyjazd pozwala nam docenić rolę, jaką Cerkiew odgrywa w naszym życiu.

Pewnie wiele osób uskuteczniało takie poszukiwania w czasie minionych wakacji. Nas też nie ominęły takie wędrówki – były to oczywiście jedne z lepszych momentów letnich wyjazdów, które do dziś wspominamy.

Kilka refleksji z podróży i powakacyjnych opowieści przeczytacie w tym numerze Artosa. Zapraszamy zatem do lektury. Przy okazji nieustająco zachęcamy do współpracy – czekamy na Wasze artykuły, przemyślenia, refleksje, szczególnie poszukujemy rysunków i osób chętnych do rysowania. Nie gardzimy też pomocą przy (ciągle chałupniczym) składaniu.

Miłej lektury!

Redakcja.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz