Refleksje o dwóch płucach


Nie ma zaś dla mnie większej radości, jak słyszeć, że dzieci moje żyją w prawdzie. (3 J 4)
W pamiętnym filmie Machulskiego "Kingsajz" jest scena, w której władca krasnoludkowego państwa Szuflandii przedstawia plan pokonania przeciwników: „my ich tak długo będziemy kochać, aż oni nas pokochają”. To stwierdzenie przywódcy krasnali wydaje się dobrze odzwierciedlać strategię obraną przez hierarchię rzymskokatolicką na polu ekumenizmu. Każdy chyba spotkał się z tajemniczym sformułowaniem "dwa płuca chrześcijaństwa", wylansowanym przez papieża Jana Pawła II. W świetle tego stwierdzenia chrześcijaństwo posiada, na podobieństwo ludzkiego ciała, dwa płuca, rzymskokatolickie i prawosławne, które wzajemnie dopełniają się umożliwiając prawidłowe funkcjonowanie organizmu. "Rozdzielenie" obu płuc sprawia, że "organizm" - Kościół Chrystusa - cierpi z powodu rozdarcia i braku pełni.

Fakt, że chrześcijaństwo podzielone jest obecnie na mnóstwo denominacji nie może nie smucić i nas, wyznawców prawosławia. Nie można jednak w żadnym wypadku uznać za prawdziwą koncepcji papieskiej. Zakłada ona bowiem, że istnieje jakiś niewidzialny, tajemniczy Kościół Chrystusa, do którego zdążają wszystkie istniejące wspólnoty chrześcijańskie. Koncepcja taka jest sprzeczna zarówno z Pismem Świętym, jak i tradycją Cerkwi. Zarówno bowiem Pismo, jak i Tradycja poświadczają, że Kościół jest jeden i jest widzialny. Mówiąc w przypowieściach o Kościele Chrystus przedstawia go jako jedno stado, jedną owczarnię, jedną latorośl. Także w listach św.Pawła, dziełach Ojców Cerkwi i kanonach Soborów Powszechnych znajdujemy identyczną interpretację. Na świecie istnieje więc wiele wspólnot chrześcijańskich, ale tylko jeden Kościół Chrystusowy. Niektóre z tych wspólnot chrześcijańskich są "tuż przy" Cerkwi, inne dążą "ku" Cerkwi, są też takie, które oddalają się od niej coraz bardziej, np. przystając na "małżeństwa" homoseksualistów czy "wyświęcając" kobiety na kapłanów, jednak żadna z nich nie jest Kościołem Chrystusa, tak jak Kościół prawosławny. Oczywiście Święty Duch „tchnie kędy chce”, a łaska Boża obecna jest również poza Kościołem prawosławnym. „Mam też inne owce, które nie są z tej owczarni; również i te muszę przyprowadzić” (J 10,16) powiada Chrystus. „Wierny prawosławny znajdzie tajemnicę Kościoła wyrażoną i uwidocznioną we Wschodnim Świętym Kościele Powszechnym i Apostolskim, w jego sakramentach i doktrynie. Nie przeszkodzi mu to jednak składać dziękczynienia Bogu za Jego łaskę uświęcającą poza prawosławiem” pisał o.Lev Gillet, francuski konwertyta na prawosławie.

Wydaje się więc, że tezy o „dwóch płucach chrześcijaństwa” i „Kościołach siostrzanych” lansowane są z intencją rozmycia poczucia prawdy i jedności wśród prawosławnych. Cel zaś jest ten sam, co zawsze - doprowadzenie do unii z Rzymem poprzez uznanie dogmatu o prymacie papieża w Kościele. „My ich tak długo będziemy kochać, aż oni nas pokochają”, a jeśli nie będą chcieli się „ekumenizować”, to znaczy, że nie ma w nich miłości, a więc są złymi chrześcijanami! Tymczasem jedyną drogą do jedności jest prawda. Jeśli kogoś kochamy, to nie wspieramy jego błędów i potknięć, lecz staramy się pomóc mu powrócić na dobrą drogę. „Miłość” bez prawdy nie jest prawdziwą miłością, lecz czczym sentymentalizmem. Powinniśmy kochać innych chrześcijan, ale zawsze szczerze mówić im o tym, że ich kościoły gdzieś w historii odeszły od pełni i czystości wiary. Tylko w ten sposób możemy sprawić, że poznają oni głębię i prawdę prawosławia. Dopóki to nie nastąpi, wszelkie ekumeniczne deklaracje, choćby i te z najwyższego szczebla, będą warte tyle ile papier, na którym je wydrukowano.
Mikołaj Strzelecki

1 komentarz:

  1. Koncepcja "dwóch płuc" w pewien sposób pokazuje poluzowanie stanowiska Kościoła rzymskiego. Jeszcze kilka wieków obowiązująca w nim wykładnia teologiczna nie pozwoliłaby nazwać prawosławia "Kościołem" - mimo że posiada ono ważne sakramenty, hierarchiczną strukturę, a dogmatyczne różnice zawierały się w kilku punktach spornych - bo nie wyobrażano sobie Kościoła bez papiestwa.

    Z drugiej strony podejście wielu katolików jest ambiwalentne. Porównują się często z prawosławiem - ze świadomością, może kompleksem, obawą, że coś cennego z biegiem dziejów utracili i chcą to odzyskać. Potrafią się mówić o licznych wypaczeniach w obrębie własnej konfesji, a jednocześnie nie dopuszczają do świadomości, że ich Kościół mógł się kiedykolwiek pomylić. Przypomina to jednak postawę defensywną.

    OdpowiedzUsuń