Szkoda howoryty

Czasem oglądam telewizję. Nie dalej jak w ostatnią niedzielę okresu paschalnego, będąc na Białostocczyźnie włączyłem regionalną „Trójkę” by obejrzeć program „Nie do wiary”, czy też „U źródeł wiary”, jakoś tak. Poobiedni czas emisji pozwolił wygodnie usiąść w fotelu i dowiedzieć się, co słychać w podlaskich diecezjach. Część programu poświęcona była relacji z młodzieżowej pielgrzymki na św. Górę Grabarkę. Przybyłą na Górę młodzież powitał w kilkunastu zdaniach nasz Metropolita. Na szczęście Metropolita nie przemówił do młodzieży po polsku, ale dając przykład całej hierarchii, mówił w jedynie słusznym języku rosyjskim. Język rosyjski – wiadomo – jest językiem powszechnie znanym i chętnie używanym przez prawosławną młodzież w Polsce. Co prawda słychać już głosy, że niby po polsku powinno się do młodzieży mówić, że młodzi nie rozumieją rosyjskiego, ale to tylko przejściowe zamieszanie wywołane przez burzycieli porządku cerkiewnego. Kochani, nie ukrywajmy - są ludzie, którym nie chce się uczyć prawdziwie prawosławnych języków! Ludzie Ci zapewne chcieliby się przyczynić do kolejnej próby polonizacji oraz katolicyzacji cerkwi polskiej. Na szczęście nasi batiuszkowie skutecznie stawiają opór wszelkim objawom modernizmu, takim jak polski język kazań, sakramentu małżeństwa czy, co niepokoi najbardziej - liturgii. Biskupi skutecznie odrzucają jakiekolwiek wnioski o umożliwienie sprawowania sakramentu małżeństwa z elementami polskimi. Przecież to jasne, że Ektenie po polsku na ślubie to krok do polonizacji całego obrządku.


Kochani! Jak ktoś nie rozumie języka starocerkiewnosłowiańskiego, to jego problem. Niech się uczy. Cerkiew wydała przecież świetny ku temu podręcznik. Wiara wymaga poświęceń. Droga do zbawienia jest ścieżką wąską i leniwym trudno będzie dotrzeć do celu. Cerkiew polska przez wieki używała języka słowiańskiego i dzięki niemu rosła w siłę. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Nie wyrzekajmy się wspaniałego dziedzictwa świętych Cyryla i Metodego, którzy przybywając na nasze ziemie przetłumaczyli liturgię na język słowiański. Nasi przodkowie nie znali greki, zatem aby mogli czynnie uczestniczyć w liturgii, aby byli świadomymi chrześcijanami, przetłumaczono im święte księgi. Inaczej jest z językiem polskim. Wszyscy wiemy, że tekstów liturgicznych wiernie przetłumaczyć na język polski się nie da i nie szukajmy łatwizny. Niech Rumuni mają język rumuński, niech Anglicy mają angielski, Niemcy – niemiecki, ale my obywatele polscy musimy dołożyć wszelkich starań by zachować swój święty język słowiański, który najwspanialej i najwierniej oddaje piękno boskiej liturgii. To nic, że mało lub nic z niego rozumiemy, bo to „nie trzeba rozumieć, to trzeba czuć”.

Niestety są parafie, gdzie Ewangelię czyta się już po polsku. Nawet kazania niektórzy batiuszkowie mówią po polsku. Czy my: prawosławni Białorusini, Ukraińcy i Rosjanie zamierzamy stać się Polakami?! Czy chcemy odrzucić wiarę przodków i przejść na katolicyzm?

Zastanówmy się dobrze, jakiego prawosławia powinniśmy się domagać.



Jan Ruszczuk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz