Przemiana


Jestem głęboko przekonany, że Chrystus i wiara w Niego zmieniają ludzi i łączą ich ze sobą, a przez to zmienia się świat. W związku z początkiem Wielkiego Postu chciałbym porozmyślać więcej na temat tej właśnie przemiany, którą dokonuje w nas wiara.

Kościół ma za zadanie przygotować świat do przyjścia Chrystusa jako Króla (Mat 28, 19-20), świadcząc o „nowym życiu”, które On przyniósł. Jak często zastanawiamy się nad tym pojęciem – „nowe życie”? Za jakie życie Chrystus umarł na Krzyżu? Przypomnę, że wszyscy jesteśmy powołani do tego właśnie życia, o czym świadczy czytanie z listu apostoła Pawła do Rzymian (6.4-11), które słyszymy podczas sakramentu chrztu. „Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca (…) To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu.(…) rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie.”   Ale  od  codzienności  często   oczekujemy   czegoś  innego   niż
umieranie dla grzechu i życia dla Boga[i]

Pokuta powinna powodować przemianę własnego życia – życia całej wspólnoty a nawet Kościoła[ii]. Powrót do Chrystusa i świętych w każdym czasie pobudza do poszukiwań własnej drogi. Tak było na przykład na początku monastycyzmu, tak było z prawosławnymi bractwami na Rusi, z ewangelizacyjnymi ruchami wiernych po II Soborze Watykańskim w Kościele Rzymskokatolickim, z ruchem ekumenicznym i z ruchem odrodzenia eucharystycznego w XX wieku w całym kościele. Za naszych czasów też istnieją pewne pozytywne zjawiska w kościołach na świecie. Ich przedstawiciele nie ukrywają, że mają wiele wspólnego. Łączy ich ze sobą dążenie do wspólnego życia ich członków, co realizuje się poprzez tworzenie bractw i wspólnot. Większość z nich to zwolennicy dialogu, którzy organizują spotkania i konferencje. Przedstawiciele takich ruchów świadczą tym samym, że mogą poczuć się synami jednego Ojca, to znaczy – braćmi. Wielkim natchnieniem było dla mnie informacja, że na przykład mniszka Katarzyna (Sawieljewa)[iii] córka archimandryty Sergiusza (Sawieljewa) i członek kierowanej przez niego wspólnoty, żałowała przed swoją śmiercią, że przez całe życie modliła się: „Panie, Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną”, bo pamiętając o braciach i siostrach w Chrystusie trzeba było modlić się: „(…)zmiłuj się nad nami”. To jest właśnie przykład życia „nie ze świata” (Jan 17, 14-16).

Innym przykładem wspólnej przemiany życia jest dla mnie Stowarzyszenie Małych Bractw Prawosławnych, które od 14 do 16 lutego uczestniczyło w swoim tradycyjnym zebraniu pod Moskwą, na którym byłem również i ja . Nieprzypadkowo odbywa się ono na święto Spotkania Pańskiego – przecież właśnie spotkanie z Bogiem i człowiekiem stanowi centrum życia chrześcijańskiego. Na uroczystej Liturgii w tym dniu przystępowało do komunii prawie 1000 osób. Tyle ludzi pokonało  półtoragodzinną drogę i niezbyt komfortowe warunki po to, by razem przeżyć, przemyśleć nowe życie w Chrystusie. Dzieci też przebywały tu podczas spotkania razem z rodzicami albo pod opieką innych członków bractw. Wszystkie małe bractwa liczą od 30 do 200 osób i zbierają się co miesiąc na wspólną Eucharystię, przeprowadzają spotkania misyjne i katechizację, wydają swoje czasopisma, organizują opiekę nad starszymi i chorymi. Nie są to bractwa parafialne, ale każde z nich stara się uczestniczyć w życiu jednej z parafii. Nieformalne Stowarzyszenie łączy w sobie ludzi z różnych parafii Moskwy, Petersburga, Jekaterinburga i innych miast a nawet państw. Owocem jego działalności jest wzajemna pomoc i łączenie wszystkich w ruchu eucharystycznym, oświatowym i charytatywnym. Same bractwa już od ponad 10 lat starają się propagować swoje doświadczenie w Rosyjskim Kościele Prawosławnym. Od zeszłego roku Stowarzyszenie wydaje gazetę "Kifa". Dzięki Bogu już chyba nikt nie ma wątpliwości, że potrzebna jest katechizacja przed chrztem i "powtórna ewangelizacja" ochrzczonych, lecz przy tym nie mających pojęcia o swojej wierze. Ale nie wszyscy wiedzą, że prawie 30 lat temu, kiedy opiekun duchowy Stowarzyszenia Bractw o. Jerzy Koczetkow (jeszcze jako osoba świecka) zaczął prowadzić jako pierwszy wśród swoich kolegów i duchowieństwa konsekwentną i całościową katechizację dorosłych (wtedy jeszcze w ukryciu), otaczała go atmosfera ignorancji i niezrozumienia. Teraz już od 11 lat wspierana przez Stowarzyszenie wyższa niepaństwowa uczelnia teologiczna (Instytut Misyjno-Katechetyczny imienia św. Filareta Moskiewskiego) przygotowuje kadry do katechizacji dorosłych.

Członkowie Stowarzyszenia nie idealizują ani samych siebie, ani swoich małych wspólnot, ani bractwa, ponieważ, jak mówię, stare greckie przysłowie, „gdzie są ludzie, tam są problemy”. Nie wszystko, o czym mówiłem, jest zrealizowane we wszystkich bractwach. Dzisiaj jak kiedyś możemy powiedzieć, że jesteśmy dopiero na początku błogosławionej przez Boga drogi, w czym jeszcze raz upewniliśmy się na liturgii na święto Spotkania Pańskiego, na której mogliśmy wszyscy naprawdę modlić się jedynym sercem i jedną duszą. Wtedy uboga sala kinowa byłego obozu pionierskiego stała się naprawdę świątynią, a wiosenne słońce poza jej ścianami rozjaśniło całą okolicę.

Przewiduję pytania typu „czy inni mogą skorzystać z owoców tego typu pracy?”. Oczywiście że tak, ale powinniśmy siebie uświadomić, że trzeba zacząć od samych siebie, od pogłębienia swojej wiary. Wtedy wiara przestaje być dodatkiem do naszego życia i pomaga je zmienić. Wtedy Chrystus łączy ludzi ze sobą, ale to już zupełnie inna historia.

Dymitr Łukaszewicz         





[i] A więc jeżeli byśmy dokładnie wiedzieli, na czym powinna polegać praca Kościoła, która przybliża ludziom nowe życie, czy nie włączylibyśmy się wszyscy do niej? Co nam właściwie przeszkadza zrobić kolejny krok ku temu? Mam nadzieję, że nic, oprócz własnego lenistwa.
[ii] Przemiana bardziej przekazuje sens greckiego słowa oznaczającego pokutę.
[iii] Zmarła w 1998. Jej rodzice (później oboje przyjęli święcenia zakonne i przyjęli imiona Siergij i Serafina) uczynili swoją rodzinę podstawą rodziny duchowej. Z owej ofiary zaczęła się wspólna droga duchowa tej rodziny, do której później dołączyło się kilka innych młodych osób. Ta droga trwa do dziś. Ich unikalne doświadczenie zostało opisane w książce archim. Siergija (Sawieljewa) "Długa droga", wydanej w Moskwie w 1995 roku (Otoszła ko Gospodu Katia Saweliewa// Prawosławnaja obszczyna.1998. №48. Str.122).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz