Sankcje sankcjami, ale można się domyślić, jak taka wyznaniowa rywalizacja wpłynąć może na małżeństwo. Albo małżonkowie przejmą się podjętymi zobowiązaniami i wtedy będzie walka, albo podejdą do tego obojętnie i wtedy będzie „święty” spokój poza Kościołem. Są i inne możliwości – może akurat im się uda? Wtedy pojawia się pytanie, „w jakim sensie im się udało?”. Czy im ktoś nie zarzuci, że nie ma między nimi jedności duchowej, bo nie przystępują w niedzielę razem do eucharystii?[2]. Czy sami sobie tego nie zarzucą? Przecież mamy kochać Boga bardziej niż matkę swoją i ojca, a co dopiero męża. Przecież mamy się doskonalić. Przecież chrześcijaństwo to nie jest zwykłe stosowanie się do zasad moralności, albo tyko miłość bliźniego, przecież to jest przede wszystkim jedność eucharystyczna i uczestnictwo w śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa (choć przyznam, że jeszcze nie w pełni to do mnie dociera). Przerwa w Wielkim Poście na katolicką Wielkanoc? Przeżywanie dwóch Zmartwychwstań w roku? Kiedy ja pewnie jeszcze się dobrze nie nauczyłam przeżywać jednego Zmartwychwstania i jednego Wielkiego Postu.
Eucharystia i kalendarz to jeszcze nie jest cały problem. Okazuje się bowiem, że inaczej rozumiana jest istota i cel małżeństwa w różnych Kościołach. W Kościele Rzymskokatolickim, zgodnie z tradycją judaistyczną, jest to prokreacja. W Kościele Prawosławnym – mikroeklesija – mały Kościół – charyzmatyczna jedność (dusz i ciał), oparta na miłości. Miłości, która jest nie tylko uczuciem między ludźmi, ale też uczuciem wpisanym w miłość do Chrystusa. Miłości, która pozwala nam spojrzeć na drugiego człowieka tak, jak patrzy na niego Bóg; nie w kategoriach statycznych, ale dynamicznie - dajemy mu szanse i widzimy możliwości zmiany, możliwości zrealizowania w pełni Bożego podobieństwa. O osobowym sensie miłości mężczyzny i kobiety pisze Włodzimierz Sołowjow w swoim traktacie filozoficznym m.in. tak: „Sens ludzkiej miłości tkwi w uzasadnieniu i zbawieniu indywidualności przez ofiarę z egoizmu. (...) Poznając w miłości prawdę innego nie abstrakcyjnie, a istotowo, przenosząc punkt ciężkości swego życia poza granice swojej empirycznej osoby, tym samym wyjawiamy i realizujemy swoją własną prawdę, swoje absolutne znaczenie, które polega właśnie na zdolności do przekraczania granic swego faktycznego istnienia jako fenomenu, na zdolności do życia nie tylko w sobie, ale także w innym. (...) ...tak, żeby wszelki przejaw naszej istoty, każdy akt życiowy, spotykały w tym drugim odpowiadający, ale nie jednakowy przejaw, tak, żeby stosunek jednego do drugiego był pełną i nieustanną wymianą, pełnym i nieustannym potwierdzaniem siebie w innym, doskonałą współpracą i wspólnotą”[3]
A prokreacja? Wg Sołowjowa „historyczne i codzienne doświadczenie dowodzi, że dzieci mogą być zrodzone, gorąco kochane i wspaniale wychowywane przez rodziców, którzy nigdy nie byli w sobie zakochani. Tym samym społeczne i światowe interesy ludzkości, wiążące się ze zmianą pokoleń, wcale nie wymagają szczególnego patosu miłości”. Podobnie wypowiada się Wiesława Szymborska:
„Miłość szczęśliwa. Czy to jest normalne,
czy to poważne, czy to pożyteczne? (...)
Spójrzcie na tych szczęśliwych:
te ich ceremonie, ceregiele,
wymyślne obowiązki względem siebie –
wygląda to na zmowę za plecami ludzkości!
Trudno nawet przewidzieć, do czego by doszło,
gdyby ich przykład dał się naśladować.
Na co liczyć by mogły religie, poezje,
o czym by pamiętano, czego zaniechano,
kto by chciał zostać w kręgu. (...)
Wspaniałe dziatki rodzą się bez jej pomocy.
Przenigdy nie zdołałaby zaludnić ziemi,
Zdarza się przecież rzadko. (...)”[4]
To, że prokreacja nie jest celem małżeństwa nie oznacza wcale, że małżonkowie mogą się jednoczyć tylko duchowo, a cieleśnie już nie. Jak można było usłyszeć na styczniowym spotkaniu, zjednoczenie cielesne jest jednym z ważniejszych znaków zjednoczenia duchowego. Nie jest to też żadna rozrywka, tylko erotyczny wyraz miłości. Ale pierwotne jest zjednoczenie duchowe. I jako przykład można tu podać starotestamentową opowieść o Tobiaszu i Sarze, którzy przed współżyciem podczas nocy poślubnej stanęli najpierw razem do modlitwy.
Mam nadzieję, że powyższy tekst skłoni kolejne osoby do systematycznego uczęszczania na spotkania środowe z ks. Jerzym Tofilukiem. Niestety, spotkania nie odbywają się podczas wakacji. Następne – dopiero 8 października 2003 r., jak zwykle w środę o 19.00. Będzie to spotkanie organizacyjne, więc najlepiej przyjść na nie z przemyślanymi propozycjami tematów do omawiania podczas kolejnych spotkań. Do zobaczenia.
Justyna
[1] Kanon 72: Nie godzi się, aby ortodoksyjny mąż wstępował w związki małżeńskie z kobietą heretyczką, ani też ortodoksyjna kobieta wiązała się małżeństwem z heretykiem. Jeżeli jednak ujawni się, że coś podobnego zostało dokonane, należy uważać związek małżeński za nieważny i niegodziwe pożycie rozwiązać. Nie godzi się bowiem mieszać to, co jest niezmieszalne, ani też łączyć z owcą wilka, a z udziałem Chrystusa los grzeszników. Jeśli ktokolwiek postanowione przez nas naruszy, niech będzie odłączony. Jeżeli zaś niektórzy, pozostając jeszcze jako niewierzący i nie będąc jeszcze przyłączeni do trzody ortodoksyjnych, zawarli między sobą prawny związek małżeński, zaś potem jeden z nich, obrawszy co jest dobre, uciekł się do światła prawdy, a drugi pozostał w więzach błędu, nie chcąc skierować wzroku na Boskie promienie, i jeżeli jednocześnie niewierząca żona życzy sobie współżyć z małżonkiem wierzącym, lub odwrotnie, mąż niewierzący z małżonką wierzącą, to wówczas niech się nie rozłączają, w myśl Apostoła: "Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie; podobnie jak świętość osiągnie niewierząca małżonka przez męża" (1 Kor.. 7:14), Kanony piątoszóstego soboru powszechnego (Trullański, 691-692 r.), cyt. za: elektroniczna wersja polskiego przekładu obowiązujących kanonów Kościoła Prawosławnego otrzymana od samego B.S.
[2] Ciekawa jestem, jaki procent prawosławnych małżeństw w Polsce przystępuje razem w niedzielę do Eucharystii? W mojej parafii zerowy.
[3] Włodzimierz Sołowjow, Sens Miłości, tłum. Henryk Paprocki, Wydawnictwo Antyk, Kęty 2002, s. 16, 18, 19.
[4] Wisława Szymborska, Miłość szczęśliwa (z tomu Wszelki Wypadek), Widok z ziarnkiem piasku, Wydawnictwo a5, Poznań 1997, s. 73.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz